Wyjatkowy miesiac
Ten wyjatkowy miesiac to dla mnie maj. I chociaz mamy juz czerwiec w kalendarzu to ja jeszcze na chwile zatrzymam sie w maju. Jest to bowiem czas niezwykly w mojej rodzinie, obfitujacy w wazne dla nas rocznice i swieta. Przez caly ten miesiac bardzo plynnie przechodzimy z jednej okazji w druga. Na samym koncu zas czekaja na nas dwa rownie mile swieta.
Pierwsze z nich to Dzien Matki.
Ja mam to szczescie, ze Dzien Matki obchodze podwojnie. Zawsze jako pierwsze jest to wedlug polskiego kalendarza, 26 maja. Drugi raz to znow francuski Dzien Matki, ktory tu akurat jest swietem ruchomym i w tym roku bedzie dopiero 7 czerwca.
Moje pierwsze swieto Mamy bylo 3 lata temu, gdy Vikunia miala zaledwie 2 tygodnie. Wtedy podobnie jak rok pozniej to Tatus zadbal o to bym tego dnia poczula sie wyjatkowo.
W tym roku Tatus juz nie pomagal i moja Mala Pociecha sama nazbierala dla mnie kwiatki.
Ten specjalny bukiecik polnych kwiatkow i slodki calus w policzek byly najcudowniejszym prezentem jaki moglam sobie wymarzyc. Takie chwile sa jak zaczarowane i w jednej sekundzie potrafie zapomniec, ze jeszcze dzien wczesniej moje niegrzeczne dzecko dzialalo mi na nerwy.
Drugie swieto, o ktorym mysle to Dzien Dziecka i chociaz przypada na pierwszy dzien czerwca, to jest wspanialym zwienczeniem naszych majowych uroczystosci. Od poczatku staramy sie by ten dzien byl dla Viki wyjakowy, spedzony inaczej niz zwykle. Chcemy umiec cieszyc sie czasem spedzonycm wspolnie, cieszyc sie tym co ulotne.
W tym roku obiecalismy Viki wspolna wyprawe na lody, ktore Ona uwielbia, a ktorych nie jada zbyt czesto. Niestety z powodu wlasnie zakonczonej choroby musielismy zamienic lody na cos zupelnie innego. Jak sie okazalo piknik, na ktory wybralismy sie w nasze ulubione miejsce okazal sie rownie fajny jak lody.
Ale zeby nie bylo, ze tego dnia obylo sie bez slodkosci, to dla mojego drugiego "dziecka"( bo moj Maz to przeciez tez dziecko, jak kazdy facet, ktory okazuje sie byc duzym dzieckiem), przygotowalam male co nie co. Ulubiony deser jakim jest panna cotta.
Panna cotta ze sosem truskawkowym
skladniki:
500 ml smietanki 30%
1 kieliszek amaretto
4 lyzeczki zelatyny
70g drobnego cukru
1 laska wanilii
okolo 250g truskawek
wykonanie:
Smietanke wlewamy do rondelka razem z cukrem i amaretto. Laske wanilii przecinamy na pol i nozem wydrazamy z niej pestki. Dodajemy je do smietanki, wrzucamy tez przecieta laske wanilii. Podgrzewamy do zagotowania. Zelatyne rozpuszczamy w 10 ml goracej smietanki.
Wyciagamy z podgrzanej smietanki laske wanilii i dodajemy rozpuszczona zelatyne. Mieszamy wszystko dokladnie, a nastepnie rozlewamy do miseczek*. Odstawiamy do lodowki do zastygniecia.
Panna cotte podajemy z sosem ze zmiksowanych truskawek z dodatkiem cukru. Pozostawiamy pare truskawek w calosci do dekoracji.
By deser lepiej wyciagnac z miseczki lub foremki trzeba je wlozyc do wrzatku na kilka sekund.
Smacznego!
* Ja rozlalam moja panna cotte do 2 szklaneczek, a reszte do foremek. Gotowy deser podalam wiec na dwa sposoby: jeden w szklaneczkach, gdzie na gore wlalam sos truskawkow i drugi na talerzykach, wylozylam pana cotte i wokol polalam sosem.
Tym deserem otwieram na moim blogu miesieczna zabawe Olgi Smile "Sezon truskawkowy"
Zmiksowane truskawki to wlasciwie nic szczegolnego, ale sa doskonalym dodatkiem do deseru jakim jest panna cotta.