Wołowina po burgundzku
Ostatnio mój blog chodzi nienakarmiony. ;-) Jednym z powodów jest miły fakt, że doszły nam zajęcia związane z pojawieniem się nowego członka rodziny, Sapcia. Kiedyś o nim napiszę, bo to śmieszny gość, który przewrócił życie drugiego naszego psa do góry nogami. ;-)))
- Mamo, a Sapcio, to kundel, tak?
- Tak.
- Rasowy?
rasowy kundel
Przez ostatnie dni energię czerpaliśmy pochłaniając wołowinę po burgundzku. Wielki garnek jedzenia podgrzewanego co dzień na nowo. Za każdym razem danie stawało się coraz smaczniejsze, no i było go coraz mniej. Coś w tym jest. ;-).
Wołowina po burgundzku
1,5 kg wołowiny
5 średnich cebul
5 marchewek
5 ząbków czosnku
30 szt. malutkich pieczarek
200 g wędzonego boczku
1 butelka czerwonego wytrawnego wina
1 liść laurowy, gałązki tymianku, rozmarynu
sól, pieprz, cukier
kilka łyżek musztardy dijońskiej
2 szklanki bulionu wołowego
oliwa l. masło
mąka do obtoczenia mięsa
Wołowinę pokroiłam w grubą kostkę. Razem z obranymi marchewakami, cebulami, czosnkiem oraz z ziołami wrzuciłam do garnka. Zalałam czerwonym winem. Przykryłam i wstawiłam na noc do lodówki.
Następnego dnia przy pomocy łyżki cedzakowej wyjęłam mięso i warzywa, płyn bowiem będzie potrzebny.
Osuszone mięso obtoczyłam w mące i wraz z czosnkiem wyjętym z marynaty,posiekanym, obsmażyłam partiami na patelni. Przełożyłam do pustego garnka.
Cebule pokroiłam w piórka, zrumieniłam na patelni i dodałam do mięsa.
Marchewki pokroiłam w plasterki, obsmażyłam i wsypałam do mięsa.
Do garnka wlałam gorący bulion wraz z odcedzoną marynatą. Gotowałam całość przez ok. 2 godziny, na małym ogniu.
Po tym czasie na oliwie obsmażyłam całe pieczarki. Następnie dodałam do nich pokrojony w kostkę boczek i poczekałam aż się wytopi. Całość przełożyłam do garnka z mięsem.Doprawiłam solą, pieprzem, musztardą i gotowałam przez ok. godzinę.
* źródło - "W kuchni u Kręglickich" wyd. Znak