Stefanka
Jedni mówią na nie stefanka inni miodownik, ale czy ważna jest nazwa? To ciasto gościło w moim domu rodzinnym na niemal każde święta. Pamiętam jak Mama zawsze dzień wcześniej piekła placki, by zmiękły, a dopiero kolejnego dnia ręcznie ucierała masę, a mi pozwalała próbować. Teraz z racji moich wiecznych eksperymentów piekę je rzadziej ale nadal bardzo lubię. Bo czy można nie lubić kruchego miodowego ciasta przełożonego masą z kaszą manną i oblanego czekoladą? :)
Placki:
- 4 szklanki mąki
- 1 łyżeczka sody
- 3/4 kostki masła (można użyć margaryny)
- 1/2 szklanki płynnego miodu
- 3 jaja
- 1/2 szklanki cukru
Z podanych składników zagniatamy kruche ciasto, jeśli z jakiegoś powodu klei się do rąk dodajemy jeszcze trochę mąki, jeśli natomiast nie chce się zagnieść dodajemy łyżkę lub 2 kwaśnej śmietany. Gotowe ciasto dzielimy na 3 równe części, rozwałkowujemy na wielkość blaszki (23x35 cm) i pieczemy w 180 st. C na złoty kolor. Najlepiej jest upiec placki dzień lub 2 wcześniej, by poleżały i zmiękły, jeżeli nie mamy takiej możliwość po ostygnięciu przekładamy je masą.
Masa:
- 1/2 litra mleka
- 4 łyżki kaszy manny
- 1 kostka masła
- 1 szklanka cukru pudru
- sok z cytryny (lub kwasek cytrynowy rozcieńczony z wodą)
- tabliczka czekolady
- 3-4 łyżki mleka
Zagotowujemy mleko, na wrzące wsypujemy kaszę i gotujemy, mieszając do momentu aż kasza zrobi się gęsta. Odstawiamy do ostygnięcia. Miękkie masło ucieramy na puch partiami dodając cukier puder. Następnie nie przestając ucierać dodajemy po łyżce kaszy i sok z cytryny, ale tutaj już radzę próbować masy by nie okazała się zbyt kwaśna. Gotowym kremem przekładamy placki, a wierz oblewamy czekoladą rozpuszczoną wraz z mlekiem w kąpieli wodnej.
Smacznego