Sernik w wersji mini
Nie lubię poniedziałków...? Hmm... W zasadzie to nie mam nic przeciwko nim. Dzień, jak co dzień. Dziś jednak jestem na nogach od godziny piątej (rano, jeśli ktoś miałby wątpliwości, chociaż do tej po południu jeszcze chwilka brakuje), punktualnie kwadrans po dwunastej udało mi się wyjść z pracy (cud jakiś, bo ostatnio rzadko się to zdarza), a wróciwszy do domu dostałam szybkiego buziaka od C., zanim on wyszedł. A potem w spokoju usiadłam na kanapie starając się nie myśleć, jak strasznie dzisiaj zimno, i zajadałam się serniczkiem. Kiedy zobaczyłam to cudo u Asi wiedziałam, że szybciej niż później coś podobnego pojawi się i u mnie. Jej zdjęcia kompletnie mnie oczarowały, a że sernika u nas dawno nie było... Trzeba się było zabrać za pieczenie.
Po kilku poważnych modyfikacjach powstało coś niemal zupełnie innego. Tworząc swoje mini serniczki (zauważyłam, że jakoś nam lepiej wchodzi wszystko w wersji s lub xs), krążyłam wokół rodzynek namoczonych w herbacie earl grey. Ogromnie mi się ten pomysł spodobał, a po deklaracji C., że rodzynki lubi, ale w serniku ich sobie nie wyobraża wiedziałam, że muszę mu pokazać, że to będzie działało. Dla tych, którzy nie lubią rodzynek w sernikach: ja też nie przepadam. Ale te smakują zupełnie inaczej. Są napęczniałe od herbaty, i pasują po prostu świetnie. Dałam białą czekoladę, ale żeby nieco zrównoważyć jej słodkość, dodałam też sok z cytryny. Konfiturę wiśniową, choć prezentuje się u Asi obłędnie, zastąpiłam słodką kremówką z dodatkiem herbaty. Z mazistym, lekkim, ale konkretnym (ciężko ten smak wytłumaczyć, naprawdę) ciastem komponuje się wspaniale. Całość zgrała się po prostu idealnie. Jeden z najlepszych serników na tym blogu - musicie spróbować! Gwarantuję, że nikt nie pozostanie obojętny.
A teraz, wypełniwszy swój blogerski obowiązek, zmykam poćwiczyć - serniczki takie pyszne, ale kalorie w powietrze nie idą (niestety...).
Mini serniczki z rodzynkami earl grey
Składniki: (na 15 sztuk)
spód:
- 100 g ciastek digestive
- 50 g masła
masa serowa:
- 400 g serka kremowego
- 100 ml śmietany kremówki (38%)
- 60 g cukru
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- 70 g białej czekolady
- sok z 1 cytryny
- 2 jajka
dodatkowo:
- 100 g rodzynek
- 150 ml mocnej herbaty earl grey
krem:
- 300 ml śmietany kremówki (38%)
- 15 g cukru pudru
Masło rozpuścić i ostudzić. Ciastka dokładnie pokruszyć, wymieszać z masłem. Formę na muffiny wyłożyć papilotkami. W każdą włożyć 1-2 łyżeczki masy ciasteczkowej, ugnieść na dnie.
Podpiec w 190 st. C. przez 10 minut. Ostudzić.
Rodzynki zalać gorącą herbatą, zostawić do ostygnięcia. Odcisnąć, zachowując płyn.
Serek utrzeć z kremówką, cukrem i mąką na gładką masę. Dodać startą na drobnych oczkach czekoladę i sok z cytryny, zmiksować. Wbić po jednym jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu dodać 3/4 rodzynek, wymieszać łyżką. Masę serową przełożyć do foremek.
Piec w 130 st. C. przez 30 minut. Ostudzić w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami. Całkowicie ostudzone serniczki schłodzić w lodówce przez 3-4 godziny, a najlepiej całą noc.
Kremówkę ubić z cukrem pudrem i 150 ml herbaty od rodzynek. Udekorować serniczki. Na wierzchu ułożyć pozostałe rodzynki. Przechowywać w lodówce, podawać schłodzone.
Smacznego!
Wiem, że wczoraj wspomniałam o wykorzystaniu białek, ale... Nie dam rady ich wykorzystać, gdyż nieszczęśliwie i zupełnie przypadkiem zakończyły swój krótki żywot. Jednak nic straconego - jak tylko nadarzy się okazja, odłożę kilka i przygotuję to, co przygotować chciałam. Co mnie jednocześnie fascynuje, i przeraża. Domyślacie się...?