Pistacjowe tiramisu

Tiramisu to bez wątpienia jeden z najsłynniejszych włoskich deserów i nomen omen mój ulubiony. W tym połączeniu puszystej jajecznej masy z serem mascarpone oraz miękkimi biszkoptami nasączonymi w kawie jest coś szalenie uzależniającego. Już sama nazwa deseru, pochodząca od słów tira mi sù (pociesz mnie, podnieś mnie) wskazuje na jego cudowne właściwości. W gruncie rzeczy któż nie czułby się lepiej po spróbowaniu tego boskiego deseru? Dzisiaj mam dla Was jeszcze bardziej kuszącą jego wersję. To pistacjowe tiramisu to prawdziwa rozpusta, której nikt nie będzie w stanie się oprzeć! Szczególnie jeśli kochacie te zielone orzeszki. 🙂
W tym przepisie na pistacjowe tiramisu wykorzystałem moje ulubione proporcje, które sprawiają, że deser jest idealnie puszysty, delikatny i ma odpowiednią konsystencję. Na pół kilograma mascarpone używam trzy duże jajka, z których osobno ucieram żółtka na kogel-mogel i osobno przygotowuję pianę z białek, które następnie delikatnie łączę, aby krem był odpowiednio napowietrzony. Jedyną modyfikacją jest dodatek pasty pistacjowej. Warto tutaj użyć dobrego produktu, który składa się w 100% z pistacji. Jednakże krem pistacjowy z dodatkiem białej czekolady, który łatwiej dostać w sklepach również się sprawdzi. Tylko wybierzcie ten, który zawiera jak najwięcej orzechów. Wtedy warto też dodać odrobinę mniej cukru, aby deser nie był przesłodzony.
Co do samych biszkoptów, to warto wybrać włoskie Savoiardi, które lepiej zachowują kształt po zamoczeniu w kawie i nie nasiąkają tak bardzo, mięknąc dopiero po przygotowaniu deseru. W tym przepisie biszkopty polecam nasączyć wyłącznie w świeżo zaparzonym espresso. Celowo rezygnuję z Amaretto, bądź Marsali, które zakłócą smak pistacji. Zresztą sami Włosi nie zawsze dodają alkohol do tego deseru.
Moje pistacjowe tiramisu tradycyjnie przed podaniem posypałem kakao i dodatkowo pokruszonymi orzechami, aby spotęgować pistacjową rozpustę. Deser po przygotowaniu najlepiej wstawić na kilka godzin do lodówki. Wtedy biszkopty odpowiednio miękną, a krem gęstnieje. To pistacjowe tiramisu możecie przygotować zarówno w foremce (podane proporcje wystarczają na sporą formę o wymiarach 30×40 cm), jak i bezpośrednio w pucharkach lub szklankach (powinno wyjść wtedy 8 sztuk). Ta druga opcja nieco upraszcza proces serwowania. Jeśli tak, jak ja, kochacie ten włoski deser, to koniecznie musicie go wypróbować w tej pistacjowej wersji. Moim zdaniem jest jeszcze lepsza niż oryginał! 🙂
Składniki na pistacjowe tiramisu:
- 500 g sera mascarpone
- 3 duże jajka „zerówki” (rozmiar L)
- 150 g pasty pistacjowej 100% (ewentualnie można użyć pasty z białą czekoladą, ale wtedy warto zmniejszyć nieco ilość cukru)
- ok. 200 g podłużnych biszkoptów (Savoiardi lub Ladyfingers)
- 150-200 ml świeżo zaparzonej i przestudzonej kawy
- 6 łyżek cukru (ok. 80 g)
- 1 łyżka kakao dobrej jakości
- garść niesolonych pistacji
Jak przygotować pistacjowe tiramisu?
- Zaparz kawę i wystudź.
- Jajka sparz krótko wrzątkiem. Żółtka oddziel od białek i utrzyj za pomocą miksera z czterema łyżkami cukru na białą i puszystą masę (jak na kogel-mogel).
- Do żółtek stopniowo dodawaj mascarpone, krótko ubijając na najwolniejszych obrotach lub ucierając ręcznie, aż powstanie gęsta i puszysta masa. Kolejno dodaj pastę pistacjową i zmiksuj do połączenia.
- W osobnej misce ubij na sztywno białka (ja ubijam je ze szczyptą soli), dodając na sam koniec 2 łyżki cukru i ponownie krótko ubijając (dzięki temu piana będzie bardziej stabilna, a krem bardziej gęsty).
- Białka połącz bardzo delikatnie w 2-3 turach z masą z serka mascarpone.
- Przygotuj formę o wymiarach ok. 30x40 cm (u mnie dwie formy 15x20 cm; można także użyć 8 szklanek lub pucharków). Kolejno zamaczaj w kawie biszkopty i układaj je na spodzie formy. Biszkopty przykryj połową kremu i czynność powtórz, układając biszkopty na wierzchu ciasta i ponownie przykrywając kremem.
- Tiramisu wstaw do lodówki na minimum 3 godziny, a najlepiej na całą noc. Przed samym podaniem oprósz deser kakao i siekanymi pistacjami.
Zrobiłeś/zrobiłaś ten przepis? Pochwal się efektami i otaguj mnie na Instagramie: @food_square