Kawa malinowo-różana z białą czekoladą
Mój Mąż pracuje. Wiem, jak każda normalna, rozsądna żona, powinnam być z tego faktu zadowolona. W końcu co za pożytek z męża niepracującego...? Problem polega jednak na tym, że mój pracuje za dużo. W dodatku w zupełnie nieodpowiednich porach, czyli kiedy ja mam wolne i nie muszę akurat spać (co zdarza się stosunkowo rzadko). W zasadzie, to występuje tutaj klasyczny przypadek obrazujący stare powiedzenie przyganiał kocioł garnkowi, bo skoro sama spędzam w pracy po dziesięć, dwanaście godzi na dobę i trzy na dojazdach i powrotach z tejże, to jakim prawem denerwuję się na C. za postawę identyczną (poza dojazdami. On do pracy ma pięć minut. Piechotą)? Mówiąc szczerze, to nie wiem. Ale jestem kobietą zamężną i mam odgórnie ustanowione prawo denerwowania się na męża z niewyjaśnionych/nieistniejących/nie leżących w jego gestii przyczyn. Tak już po prostu jest.
Denerwuję się więc trochę, a jednocześnie staram się ten czas bez niego wykorzystać jak najlepiej. Sprzątam i piorę, żebyśmy, gdy już uda nam się wyrwać razem kilka chwil, mogli spędzić je na czymś przyjemniejszym. Piekę ciasta i przygotowuję desery, żeby chłopakowi (i sobie też - nie oszukujmy się) osłodzić to ciężkie życie. A w między czasie robię sobie kawę... Żeby nie było wątpliwości - C. też kawę lubi. Bardzo. Może nawet bardziej ode mnie...? Ale mam wrażenie, że ostatnio popadłam w, niegroźne póki co, uzależnienie. Dzień bez kawy jest dniem straconym, tudzież przeżytym na pół gwizdka, bo chodzę jak śnięta ryba, nie rejestrując połowy wydarzeń mających miejsce tuż obok mnie. Sięgam wtedy po kubek kawy z mlekiem (no dobrze - mleka z kawą), i od razu wchodzę na wyższe obroty. W pracy taki klasyk mi wystarcza; w domu, gdy mam nieco więcej czasu i chęci, zaczynam kombinować.
Tak powstała kawa malinowo-różana z białą czekoladą - prawdziwa uczta, tylko dla koneserów. Ta kawa smakuje obłędnie! Nie jest zbyt mocna, trochę słodka, lekko kwaskowata, cudownie owocowa, z delikatną kwiatową nutą. Żadna kobieta się jej nie oprze! Jeśli więc chcielibyście zaskoczyć swoją lepszą połówkę kawką o piątej po południu, szczególnie w środę za dwa tygodnie, ta nada się idealnie. Obiecuję!
Kawa malinowo-różana z białą czekoladą
Składniki: (na 1 porcję)
- 150 ml mleka
- 20 g białej czekolady
- 100 ml mocnej kawy
- 30 g malin
- 1 łyżeczka przecieru z płatków róży
- 30 ml śmietany kremówki
- suszone płatki róży
Maliny rozgnieść widelcem, dodać przecier z róży, wymieszać. Czekoladę posiekać. Mleko podgrzać, dodać posiekaną czekoladę, wymieszać do jej rozpuszczenia.
Na dni szklanki wyłożyć maliny z różą, zalać gorącą kawą i mlekiem. Na wierzch wyłożyć ubitą kremówkę, posypać płatkami róży.
Smacznego!
Tymczasem ja wczoraj skończyłam książkę. A z domu nie zabrałam następnej naiwnie sądząc, że ta mi wystarczy (no w końcu gruba jest jak się patrzy!). No i wystarczyła... Ale tylko do środy. A co z czwartkiem...? Gdybym była w Polsce, po prostu poszłabym do księgarni i coś sobie kupiła, choćby i z przeceny. Ale tutaj? Mam czytać w wolnym czasie po duńsku...? Idąc za przykładem mojej imienniczki z Zielonego Wzgórza, jestem na dnie rozpaczy. Czarnej.