Jak łasuch zwyciężył leniwca, czyli historia pewnego dżemu

Jak łasuch zwyciężył leniwca, czyli historia pewnego dżemu

A było to tak... Potrzebowałam owoców do mojej Pavlovej z poprzedniego posta. Bo wiecie - bezy uwielbiam też z orzechami czy sosami, ale latem niemal niewybaczalne jest ich jedzenie bez dodatku pysznych owoców. Poszłam więc do sklepu, i pierwsze co, to w oczy wpadły mi truskawki. Po pięć koron! Co Wam może wydawać się ceną całkowicie normalną. Zazwyczaj jednak kosztują między dwadzieścia a trzydzieści, więc taki widok, tutaj, jest raczej niecodzienny. Kiedy jednak podeszłam bliżej okazało się, że mają kolor, jakby przeleżały kilka miesięcy na strychu - takie jakieś brudne, zakurzone, zupełnie niewyjściowe... Przy tym jednak obłędnie słodkie i pachnące wprost niewiarygodnie. Dżem! Oczywiście, że idealne na dżem. Problem jest taki, że przetworów nie robię - nie chce mi się... Ciągle mam powidła śliwkowe sprzed dwóch lat. No i tak jakoś... Późno już, a to przecież tak długo gotować trzeba... Eee, może jednak innym razem.
Poszłam dalej, wzięłam melona, dwie paczki malin, włożyłam do koszyka kremówkę i snuję się po tym sklepie, myśląc sama nie wiem o czym. Aż w końcu zrobiłam koło, i wróciłam do truskawek. Hmm... No pięć koron tylko! Nie wiadomo, kiedy się taka okazja powtórzy. No i chociaż gotować trzeba długo, to przecież nie będę musiała nad garnkiem stać. I jakie to dobre jest... W końcu więc wzięłam dwa opakowania, i zdecydowanym krokiem ruszyłam do kasy (żeby się przypadkiem nie rozmyślić).
W domu zaczęłam szukać inspiracji - bo przecież taki zwykły dżem truskawkowy to nudny trochę... W pełnej pomysłów Dejlig marmelade, syltetøj og gele znalazłam pomysł na dodanie wanilii, cynamonu i goździków. Mmm... Brzmi smakowicie. Czym prędzej więc zabrałam się do pracy. Po dziesięciu minutach miałam gotujące się owoce z przyprawami. Powoli truskawki zaczęły się rozpadać, tworząc niezwykle aromatyczną, intensywnie czerwoną masę. Pachniało w całym domu! Po dwóch dniach gotowania uzyskałam naprawdę wspaniały dżem - o cudownym kolorze, który mnie bardzo zaskoczył, bo domowe dżemy truskawkowe były zawsze takie różowawe i bez wyrazu. Ten ma cudownie głęboki kolor, który aż zachęca do zanurzenia łyżeczki. Pachnie po prostu bosko, a smakuje jeszcze lepiej - truskawki podbite przyprawami, dzięki dodatku soku z cytryny całość ma wyważony, przyjemnie słodki smak. Koniecznie musicie spróbować, póki jeszcze można kupić truskawki!
Dżem truskawkowy z wanilią, cynamonem i goździkami
Zdjęcie - Jak łasuch zwyciężył leniwca, czyli historia pewnego dżemu - Przepisy kulinarne ze zdjęciami Składniki: (na 350 ml dżemu)

  • 900 g truskawek
  • 300 g cukru
  • sok z 1/2 cytryny
  • ziarenka z 1 laski wanilii
  • 1/4 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 1/4 łyżeczki mielonych goździków


Truskawki umyć, odciąć szypułki i pokroić na ćwiartki. Włożyć do garnka, dodać pozostałe składniki.
Zagotować, po czym gotować na niedużym ogniu przez godzinę. Ostudzić. Następnego dnia znów gotować przez godzinę, ostudzić. Trzeciego dnia zagotować i trzymać na niewielkim ogniu przez 30-60 minut często mieszając, aż do osiągnięcia pożądanej konsystencji. Gorący dżem przełożyć do słoiczków, zakręcić, ewentualnie zapasteryzować.
Smacznego!
Oczywiście można użyć cukru żelującego - wtedy znacznie skróci się proces gotowania. Jednak według mnie, taka tradycyjna metoda tylko intensyfikuje smak. Przy ostatnim gotowaniu trzeba masę mieszać, żeby nie przywarła do dna garnka. Gotujemy, aż do uzyskania pożądanej konsystencji - ja lubię dżemy gęste, bo nadają się też, na przykład, do przekładania ciasteczek. Ale jeśli wolicie rzadszy, po prostu gotujcie krócej. Mmm... Pyszny jest.

Kategorie przepisów