Gulasz z daniela
Było deszczowe, niedzielne popołudnie. Ciemno i ponuro. Nagle dzwoni Wujek Myśliwy i mówi, że za godzinę wbije mi na chatę z danielem. Nie z Danielem, tylko z danielem. Jak powiedział, tak zrobił, w związku z czym mieliśmy niepowtarzalną okazję obejrzeć, jak wujek tego młodego, uroczego jelonka wiesza za nóżki, oskórowuje, dzieli na rzeźnickie porcje... Sprawnie, fachowo i bez emocji. Na koniec Krwawy Wuj przyniósł mi do kuchni jakieś okrawki, mówiąc: "najlepsze na gulasz, szkoda mrozić". Tylko dzięki wujkowej poker face miałam odwagę potem z tego mięska gulasz zrobić. Warto było. Gulasz jest wyborny, aromatyczny, a mięso delikatne. Nigdy nie zrozumiem, co to znaczy mieć serce myśliwego. Ale delektować się dziczyzną - to ja rozumiem!
Należy mieć:
mięso z daniela - ok. 3/4 kg
2 łyżki masła klarowanego
łyżeczkę musztardy
łyżeczkę przecieru pomidorowego
niedużą cebulę
ok. 100 g dobrej wędzonki (kiełbaska, boczek etc.)
ząbek czosnku
2 spore szczypty kolendry
ziele angielskie i liść laurowy
ziarno jałowca
sporą szczyptę tymianku
sól i pieprz do smaku
opcjonalnie: 100 ml śmietanki (roślinnej lub 30% dla NieAlergików)
Mięso pokroić w kostkę, cebulę posiekać i razem podsmażyć na maśle. Dodać musztardę, przecier oraz wszystkie przyprawy prócz soli i pieprzu i przesmażać jeszcze chwilę. Podlać wodą* tak, by mięso było przykryte, posolić i popieprzyć. Dusić godzinę (lub dłużej, do miękkości) na wolnym ogniu, tuż przed podaniem zagotować ze śmietanką.
*ja zalewam wodą patelnię, na której smażyło się mięso, a potem tą wodą podlewam potrawę