Gołąbki z czerwonej (fioletowej) kapusty
Naszła mnie ochota na czerwoną kapustę, kupiłam więc małą główkę i postanowiłam zrobić z niej gołąbki. Na blogu Olgi Smile (tutaj), znalazłam przepis na wegańskie gołąbki i zmodyfikowałam go zgodnie z własnym smakiem :-)
Składniki:
- główka kapusty czerwonej (moja niestety okazała się za mała, więc nie wybierajcie główek wielkości 2 małych pięści ;-),
- ok 3/4 kubka kaszy gryczanej (dałam mieszankę palonej i jasnej|),
- 1 cebula,
- 1 duże winne jabłko,
- majeranek, imbir,
- sól, pieprz,
- olej,
- liść laurowy, ziele angielskie,
- bulion (lub woda i bulion w proszku),
- 1 mała puszka koncentratu pomidorowego,
- ew. biała nitka ;-)
Wykonanie:
Wiadomo że wykonanie gołabków zabiera trochę czasu, ale nie aż tak dużo jak się wydaje, najwięcej czasu zajęło mi chyba obwiązywanie zawiniętych gołąbków biała nicią. Niestety okazało się że zbyt mała wielkość liści nie pozwala na swobodne zawijanie i dlatego musiałam się wspomóc.
Z kapusty (surowej) staramy się wyciąć jak najwięcej głąba nie naruszając liści kapusty. Wkładamy kapustę do gotującej się wody, przykrywamy pokrywką, zmniejszamy ogień i gotujemy kapustę, co 2-4 minuty delikatnie zdejmując z niej liście (najlepiej jest zacząć od strony głąba i robić to łyżką, tzn podważyć liść i już dalej powinien sam zejść, jeśli nie, pomagamy mu łyżką, podważając go delikatnie z każdej strony - to wszystko robimy oczywiście w garnku, przynajmniej ja tak robię).
Miękkie liście wyjmujemy na durszlak i pozwalamy im ostygnąć. Wyszło mi ok 12 gołąbków (z braku dużych czerwonych liści 2 były z pekińskiej i 2 z białej). Jeśli zostało nam trochę czerwonej kapusty (środka), kroimy ją w grubą kostkę.
Kaszę gotujemy nie rozgotowując jej, właściwie powinna być lekko twarda, dajemy więc mniej wody niż zazwyczaj (o ile gotujemy sypką kaszę, pod pokrywką, nie podnosząc jej podczas gotowania).
Cebulę kroimy w kostkę, przesmażamy na oleju, dodajemy starte na grubej tarce jabłko, kaszę i pokrojony środek kapusty. Chwilę razem smażymy, przyprawiamy, solą, pieprzem, odrobiną imbiru i sporą ilością majeranku.
Z chłodnych liści kapusty (odkładamy 2-3 najgorsze na spód garnka), wycinamy zgrubiałą łodygę (najłatwiej trzymając liść w dłoni, tak żeby był lekko wypukły, czyli nie prostując go specjalnie bo można go uszkodzić nożem). Do środka liścia (trzymamy go w dłoni tak żeby najgrubsza część łodyżki była skierowana w naszą stronę) wkładamy farsz (1-2 łyżki w zależności od wielkości liścia), zakładamy prawą stronę liścia na farsz, na nią lewą, ja później nakładam górę liścia i na końcu najgrubszą jego część (niektórzy robią odwrotnie), więc musicie zobaczyć jak wam pasuje. Jeśli gołąbek nie chce się dobrze trzymać, pomagamy sobie zawijając go !! białą !! nitką.
Na spodzie garnka przeznaczonego do gotowania gołąbków (najlepiej szerokiego, tak by jak najwięcej gołąbków weszło w jednej warstwie) układamy liście kapusty, wlewamy trochę wody (tak by je zakryła) lub bulionu i układamy ciasno gołąbki, jeden obok drugiego (można oczywiście układać je warstwami). Zalewamy je bulionem (lub wodą z bulionem) tak by były zakryte, wrzucamy ziele angielskie i liść laurowy. Przykrywamy pokrywką i gotujemy ok 30 minut na małym ogniu, po tym czasie odlewamy trochę płynu z garnka i łączymy go z koncentratem pomidorowym, całość wlewamy znów do garnka i mieszamy (ale nie łyżką w gołąbkach ;-), tylko delikatnie całym garnkiem. Jak już się kilka minut pogotuje (na małym ogniu) próbujemy "sosu" i ew. przyprawiamy go. Moje gołąbki gotowały się ok 45 minut, można spróbować delikatnie kawałek kapusty czy jest całkowicie miękka. Jeśli tak, wyłączamy ogień pod garnkiem i zjadamy gołabki ze smakiem, polewając je powstałym sosikiem :-) (mniam), lub zostawiamy je , bo jak wiadomo najlepsze są na drugi dzień (o ile mamy tyle samozaparcia żeby nie spróbować ;-) ). Mnie zostały tylko 3 maleństwa na dzisiaj, a sosik z czerwonego zrobił się mocno fioletowy :-).
Pycha, jak każde gołąbki :-)
Gołąbki z sosem, pierwszeg dnia
Gołąbki drugiego dnia, widać różnicę w kolorze "sosu", prawda?
Smacznego!!!