Francuski paj mięsny
Nie znoszę marnować jedzenia. Dlatego co ma się zmarnować, to się nie marnuje. Na przykład, mięsa z rosołu, resztki pieczeni etc. chowam do zamrażarki. Jak się nazbiera co nieco, to w ruch idą paszteciki, pierogi i tak dalej. Ale to nie oznacza, że zanim zrobicie tego paja, macie dwa miesiące zbierać mięsne nadwyżki poobiadowe. Wystarczy kupić po ćwierć kilograma tego i owego, oby tłustego, udusić i zmielić.
Paj jest bardzo fajny, bo zupełnie niekłopotliwy i błyskawiczny. Nie trzeba rzeźbić pasztecików, lepić pierogów... Znakomity z czystym barszczem, świetny z sałatą i genialny tak po prostu, popychany małosolniakiem lub kiszeńcem. I na zimno, i na ciepło.
2 opakowania ciasta francuskiego*
2 szklanki zmielonego, uduszonego mięsa (tłustego!)
mała cebula plus łyżka oleju
duże jajko (alergicy pomijają)
sól, pieprz, gałka muszkatołowa i inne przyprawy do smaku
Cebulę drobno pokroić i zrumienić na oleju. Wymieszać z mięsem i ewentualnie jajkiem, doprawić. Jedną porcję ciasta francuskiego rozłożyć razem z papierem na dużej blasze. Na cieście równomiernie rozłożyć farsz, zostawiając krawędź ciasta (ok. 2 cm) czystą. Rozłożyć drugą porcję ciasta i za pomocą słomki wyciąć w niej trochę dziurek. Chwycić ciasto z dziurkami razem z papierem i rozłożyć je na mięsie, papierem do góry. Papier ostrożnie zdjąć, obie warstwy ciasta ugnieść, podwinąć brzeg i docisnąć widelcem. Wstawić paja do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (termoobieg) i piec ok. 30 minut z dolną grzałką. Kroić, gdy lekko przestygnie.
*najlepiej kupić ciasto francuskie okrągłe, jest takie w moim ulubionym dyskoncie na "L"