Duńskie pikle z czerwonej cebuli. I chwila na zadumanie...
Pierwszy listopada... W Polsce to czas głębokiej zadumy nad tymi, którzy odeszli. Moje myśli tego dnia nieodmiennie kierują się ku wspomnieniom o Dziadku; nie inaczej było i w tym roku. Tym razem jednak dawną tęsknotę przytłumiły inne wypadki. Są ludzie, z którymi nasze drogi się rozeszły. Z którymi być może tak naprawdę nigdy nie byliśmy specjalnie blisko, ale mimo wszystko zajmują szczególne miejsce w naszych sercach. W liceum miałam kilka dobrych koleżanek; nie wiem, jak nastoletnie przyjaźnie wyglądają teraz, ale wtedy od czasu do czasu u siebie sypiałyśmy. Najczęściej przegadywałyśmy całą noc, zasypiając nad ranem; w porze śniadania nadal byłyśmy zupełnie nieprzytomne. O czym mogą plotkować tyle godzin dziewczyny, które spędzają ze sobą po osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu z przymusu, i niemal drugie tyle z własnego wyboru...? Wiadomo; o szkole, wrednych nauczycielach, chłopakach, innych dziewczynach i najnowszym odcinku ulubionego serialu.
Nieodłączną częścią takich piżamowych spotkań są rodzice; głównie mamy. Niektóre pilnują, żebyśmy zgasiły światło o przyzwoitej porze, inne pakują się razem z nami do łóżka i podzielają zachwyt nad nową fryzurą. Są gdzieś tam; bardziej z boku, ale zawsze obecne. Gdy więc usłyszałam, że miesiąc temu jedna z takich mam zginęła w wypadku samochodowym, aż zabrakło mi tchu. Nie dlatego, że była dla mnie kimś ważnym dzisiaj, ale była obecna w moim życiu przez tyle lat. Nie raz poczęstowała herbatą czy obiadem, pomogła z lekcjami, czy po prostu pogadała od serca. Nie widziałam jej z dobrych dziesięć lat, a mimo wszystko poczułam zaskakujące mnie samą uczucie straty... Tak jakby coś zostało przypieczętowane; teraz już wiem na pewno, że stare, dobre czasy to już tylko wspomnienia...
Dzisiaj chciałabym Was poczęstować piklami. Cebulowymi. Duńczycy takie uwielbiają; można je kupić w każdym sklepie, są nieodłącznym składnikiem kanapek z ciemnego, żytniego chleba z rullepølse - zwijaną szynką z dużą ilością czarnego pieprzu. Świetnie nadają się do sałatek i jako dodatek do obiadu. Tak przygotowana cebula, nadal wyrazista w smaku, nieco traci ostrość na rzecz innych tonów. Ja bardzo ją lubię, C. też, więc słoiczka nie pasteryzowałam, tylko wstawiłam do lodówki; jego zawartość znika systematycznie, i chyba niedługo będę musiała przygotować nowy... A bezsprzeczną zaletą tak piklowanej cebuli jest fakt, że robi się ją dosłownie chwilę. Przepis znalazłam w magazynie Bage og sylte, nr 3/2016.
Przepisu na inne wytrawne przetwory idealne na jesień szukajcie dziś jeszcze u Emilii.
Pikle z czerwonej cebuli
Składniki: (na słoik o pojemnśco 500 ml)
- 3 czerwone cebule
- 1 l wrzącej wody
- 2 liście laurowe
- 5 całych ziarenek pieprzu
zalewa:
- 150 ml wrzącej wody
- 200 ml octu jabłkowego
Cebule obrać, przekroić na pół, pokroić w cienkie piórka. Przełożyć do dużej miski, zalać wodą i odstawić na 1 minutę. Po tym czasie cebule odcedzić, przelać zimną wodą i przełożyć do słoika. Włożyć listki laurowe i pieprz. Pozostały wrzątek wymieszać z octem, mieszanką zalać cebulę. Mocno zakręcić słoik, odstawić do całkowitego wystudzenia, a nastepnie wstawić do lodówki na minimum 12 godzin.
Przechowywać w lodówce.
Smacznego!
Przepis dodaję do akcji Ani: