Ciasteczka z mandarynkami
Pogoda - bynajmniej - świątecznie nie nastraja. Ciągle powyżej pięciu stopni; czasem słońce, czasem deszcz i wiatr, ale wszystko takie jakieś... Wczesnojesienne, żeby nie powiedzieć - wiosenne. A tu grudzień! Cóż... W zeszłym roku też zima się spóźniła; a jak już przyszła, szybciutko uciekła. Kto wie, jak będzie tym razem... W każdym razie - dzisiaj rano, o godzinie piątej, skrobałam szyby w aucie. Po raz pierwszy w tym sezonie! I muszę przyznać, że od razu mi się zimy odechciało i zielone pola w drodze do domu nie wywoływały lekkiego niesmaku, ale szczerą radość.
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia; wszyscy to wiemy, prawda...?
Na wspólne gotowanie z cytrusami umawiałyśmy się z dziewczynami już od jakiegoś czasu. I oczywiście, gdy przyszło co do czego - przegapiłam okazję. Wszystko przez to, że ostatnio sama już nie wiem, w co ręce wkładać: praca (dużo, dużo pracy), świąteczne zakupy (zostali tylko moja Mamunia i tata C., więc jesteśmy na jak najlepszej drodze do sukcesu), świąteczne porządki (w których przoduje C.; dziękuję!), ubieranie choinki (tak, tak, nasza już stoi i rozsiewa swój choinkowy zapach; jedziemy do Polski na Święta, więc żeby nacieszyć się naszym drzewkiem, ubraliśmy je odpowiednio wcześniej), pieczenie pierniczków (niedługo skończy mi się miejsce w puszkach!); i jeszcze inne rzeczy, o których teraz już nie pamiętam. Wszystko to sprawia, że nie mam czasu na przesiadywanie przed komputerem; ba! Nie mam kiedy usiąść przed monitorem na kilkanaście choćby minut! Na szczęście koleżanki blogerki są wyrozumiałe, i zaakceptowały moje spóźnienie. Tym sposobem, prezentuję Wam dzisiaj obłędnie pyszne, cudownie maślane, delikatnie mandarynkowe paluszki.
Przepis ten znalazłam w Biscuits, brownies and biscotti wydawnictwa The Australian women's weekly już dawno temu; przyznam się Wam nawet, że kiedyś je piekłam, zanim założyłam bloga. Później chciałam przygotować je ponownie, ale na mojej drodze ciągle stawało coś innego... W tym roku jednak nie odpuściłam, i znalazłam czas dla mandarynkowych paluszków. Ich przygotowanie jest proste, choć chwilę zabiera dopasowanie odpowiedniej długości. Później już idzie jak z płatka. Ciasteczka nieco rosną w piekarniku, więc należy zachować stosowne odstępy na blasze. Zamiast mandarynek można użyć pomarańczy, ale ja w grudniu dostaję mandarynkowego fioła, i uważam, że takie są najlepsze. Mocno maślane, kruchutkie - po prostu pyszne! A i prezentują się naprawdę wyjątkowo.
Polecam Wam ogromnie!
Cytrusowe wypieki i desery znajdziecie również u Panny Malwinny, Ani, Chantal i Emi.
Mandarynkowe paluszki z czekoladą
Składniki: (na 35-40 sztuk)
- 250 g miękkiego masła
- 80 g cukru pudru
- 300 g mąki pszennej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- skórka otarta z 3 mandarynek
- 60 ml soku z mandarynek
- 75 g nerkowców
dodatkowo:
- 80 g ciemnej czekolady (75%)
Masło utrzeć z cukrem pudrem na puszystą, jasną masę. Mąki przesiać, wymieszać ze skórką z mandarynek i drobno posiekanymi orzechami. Partiami dodawać do ciasta, na zmianę z sokiem.
Gotowe ciasto uformoać w kulę, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30-60 minut.
Po tym czasie z ciasta odrywać kulki nieco większe od orzecha włoskiego, formować z nich wałęczki długości 15 cm. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując odstępy.
Piec w 180 st. C. przez 12 minut. Ostudzić.
Czekoladę rozpuścić, można zatemperować. Przełożyć do woreczka cukierniczego, odciąć końcówkę, formując mały otwór. Udekorować ciasteczka.
Smacznego!
Jutro ostatni wolny dzień przed urlopem, a tu jeszcze tyle do zrobienia! Już teraz czuję się jak ciągle spóźniony Biały Królik z Alicji w Krainie Czarów...