Burrata - z czym to się je
Znacie ser burrata? Delikatny, kremowy, aksamitny... nawet nie wiem jak opisać ten smak, bo na myśl pcha się jedno słowo: niebiański.
Mało znany w Polsce, a szkoda, bo jest to zdecydowanie najpyszniejszy ser jaki jadłam!
Uwielbiam, to mało powiedziane - ubóstwiam go!
Produkowany jest z krowiego lub bawolego mleka i pochodzi z Apulii, na południu Włoch.
Składa się z dwóch rodzajów sera. To taka kula z mozarelli wewnątrz której kryje się pyszny, kremowy, gładki serek i śmietanka.
Pokochałam go będąc we Włoszech i nie ma co ściemniać, tam jest najlepszy - zwłaszcza ten świeżo przygotowany, sprzedawany w lokalnych sklepach i na targach. Śnieżnobiałe kule zanurzone w serwatce aż proszą, żeby je zabrać do domu :)
Od pewnego czasu można go też kupić u nas, co mnie niesamowicie cieszy.
Przygotowując ten ser należy się skupić na jednym - im prościej, tym lepiej.
Ps. Czy tylko ja uważam, że jest piękny??? ?
Składniki:
dla 2 osób
2 duże pomidory malinowe
1 kula sera burrata
kilka listków bazylii
oliwa z oliwek, ocet balsamiczny, sól, pieprz
Pomidory pokroić w grube plastry.
Ser delikatnie wyjąć z opakowania i odcedzić z zalewy.
Podzielić, rozrywając palcami na mniejsze kawałki - wprost na pomidory.
Wszystko szczodrze polać oliwą, skropić dobrym octem balsamicznym, posolić, oprószyć świeżo zmielonym pieprzem i posypać listkami bazylii. Et voilá!
Smacznego bardzo!