Brownie z malinami i zielonym pieprzem
Razem z Ptysią, spacerując, odwiedzamy nasze sekretne miejsca. Poziomki już kwitną, bez powoli zaczyna otumaniać zapachem (na razie tylko lilak, czarny ciągle jeszcze śpi), za to jeżyny póki co tylko straszą kolcami. Oj, już się na nie nie załapiemy... Padła bowiem w końcu ostateczna data: osiemnastego czerwca dostaniemy klucze do naszego nowego domu. Trzeba więc wszystko dobrze zaplanować; szczęściarz C. dostał całe dwa tygodnie urlopu, ja musiałam się zadowolić raptem kilkoma wolnymi dniami. A tu sprzątanie, malowanie, przenoszenie, pakowanie... Mnóstwo tego! A z połowy pewnie nawet nie zdaję sobie jeszcze sprawy... Wiem póki co, że na moje piękne, nowe meble przyjdzie mi czekać niemal tydzień; ale nie szkodzi. Przynajmniej będę miała czas, żeby w miarę zreorganizować całą resztę. Niektóre czynności nieco mnie przerażają, inne frapują, ale większość cieszy i ekscytuje. A fakt, że w moim własnym ogrodzie rośnie czarny bez, doprowadza mnie na skraj kulinarnej ekstazy.
Pogoda się popsuła. Znów jest chłodno, pochmurno i wietrznie. Zamiast więc lekkich serników na zimno i delikatnych ciast pełnych rabarbaru, sięgnęłam po przepis na brownie, który kusił mnie od dawna. Przepis znalazłam na blogu Słodka magia od kuchni, i od razu zaintrygował mnie niecodziennym składnikiem: zielonym pieprzem. Jako wielka amatorka udziwnień wszelakich, nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Trochę czasu zajęło mi upieczenie ciasta, ale... Lepiej późno niż później.
Brownie wychodzi boskie! Ale nie ma się co dziwić; w końcu to niemal sama czekolada z jajkami. Ciężkie, klejące i intensywne, zadowoli każdego czekoholika. Do tego soczyste, słodko-kwaśne maliny, orzeźwiająca nuta limonki i pieprz, pozostawiający przyjemny, ostry smak na języku. Zielony pieprz jest dużo łagodniejszy niż czarny; naprawdę świetnie tutaj pasuje. Jeśli jednak boicie się lub nie lubicie takich połączeń, śmiało możecie z niego zrezygnować. To brownie i tak zwali Was z nóg!
Brownie z malinami i zielonym pieprzem
Składniki: (na formę 20x20 cm)
- 230 g ciemnej czekolady (72%)
- 165 g masła
- 3 jajka
- 2 żółtka
- 100 g cukru
- 1 łyżka kakao
- 2 łyżki mąki pszennej
- skórka otarta z 2 limonek
dodatkowo:
- 220 g malin
- 1/2 łyżki zielonego pieprzu
Czekoladę posiekać, masło pokroić w kostkę. Rozpuścić, przestudzić. Jajka i żółtka ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Powoli wlewać przestudzoną czekoladę z masłem, miksując na najniższych obrotach miksera. Dodać przesiane mąkę i kakao oraz skórkę z limonki, wymieszać. Masę przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzchu poukładać maliny, posypać całymi ziarenkami zielonego pieprzu.
Piec w 175 st. C. przez 25 minut. Ostudzić.
Smacznego!
Z pozostałych białek postanowiłam przygotować różowiutkie makaroniki. Oczywiście - nie wyszły. Nie winię za to mojego braku umiejętności, ogólnego niechciejstwa, jakie mnie przed pieczeniem dopadło, czy niedokładności przy ubijaniu bezy. Wysoka wilgotność powietrza i zepsuty termometr nadadzą się do tego przecież równie dobrze.