Bezy
Z faworków robionych na Tłusty Czwartek zostały mi białka. Synek poprosił mnie o bezy, które bardzo lubi, nie mogłam więc odmówić. Było to dla mnie pewne wyzwanie i nie wiedziałam, czy mi wyjdą, gdyż wcześniej nigdy ich nie robiłam. To są moje pierwsze bezy (pomijając Pavlovą):) Bardzo się cieszę, że dałam się na nie namówić, bo udały mi się i były bardzo smaczne! Bardzo wszystkim smakowały, były lepsze od tych ze cukierni :) Naprawdę, tak mi powiedziano :) Ten świetny przepis znalazłam u Dorotuś.
Składniki:
*4 białka
*szczypta soli
*1 łyżeczka soku z cytryny (niekoniecznie, ja dałam)
*250 g cukru pudru
Wykonanie:
Białka ubić na sztywno mikserem na wysokich obrotach dodając szczyptę soli. Muszą być naprawdę sztywne (najlepiej zrobić test odwracając pojemnik z nimi do góry dnem ;). Dodać sok z cytryny i nadal ubijać. Następnie dodawać partiami cukier (to bardzo ważne), po jednej łyżce, cały czas ubijając.
Nałożyć do rękawa z ozdobną końcówką i wyciskać na blachę. Ja nakładałam łyżką. Zostawiać między nimi nieduże odstępy - trochę jednak urosną.
Piec - to już sposobem Nigelli - około 45 minut do godziny w temperaturze 140ºC (mi wystarczyło, podobnie jak Dorotuś - 35 minut, trzeba po prostu skosztować, bo mogłyby być za suche jeśli piekłyby się dłużej).
Smacznego :)