Batoniki musli z żurawiną
To sławne batoniki śniadaniowe Nigelli, jednakowoż półkoszerne, bo w moim wydaniu, czyli z mlekiem skondensowanym (bo dzieciaki już odrobinę mogą), ale bez orzechów (bo nie mogą, to znaczy Jeremi może, ale tylko fistaszki, a Niny jeszcze się boję prowokować). Takie batoniki są niezwykle wdzięczne, jako że stanowić mogą bazę dla własnych smaczków i dodatków. I uczą matmy. Ponieważ oryginalny przepis podaje jakąś idiotyczną gramaturę mleka, chłopcy musieli przysiąść i wyliczyć mi proporcje na naszą rodzimą gramaturę oraz podmienione produkty. Dobrze wyliczyli, bo batony wyszły świetne. Tak świetne, że nie bardzo miałam co fotografować, choć wyszła ich spora blacha...
Należy mieć:
puszkę skondensowanego mleka słodzonego
330 g płatków owsianych*
160 g pestek słonecznika
130 g suszonej żurawiny
100 g rodzynków
50 g gorzkiej czekolady
50 g niełuskanego sezamu
30 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
Wszystkie suche składniki wymieszać w misce. Mleko lekko podgrzać, dodać do suchych składników i dokładnie wymieszać. Blachę (ok. 25x30 cm) wyłożyć papierem do pieczenia, na papierze rozłożyć masę i wyrównać, ale nie ubijać. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 125 stopni (termoobieg) i piec godzinę. Odstawić, by całkowicie wystygło, a następnie kroić na nieduże batoniki.
*dorzuciłam jeszcze ze 3 łyżki, ale to chyba nie było konieczne