Zupa a'la minestrone
Niedawno zaczęłam robić jadłospisy na cały tydzień. W czwartki wieczorem siadam przy ławie z kartką i ołówkiem i obmyślam, co by tu upichcić w nadchodzących dniach. Na domowników nie mam co liczyć w tej materii, bo jeden (ten większy) mówi, że mam ugotować to co uważam, bo i tak będzie pyszne - miłe, nie powiem, ale niezbyt pomocne :). Drugi z kolei zawsze chce „mięso z panierką i makaron”, ale na szczęście zwykle zjada to, co zrobię. Tak więc siadam i wymyślam sama. Bardzo mnie to bawi i bardzo to lubię. Robię listę, skreślam, rysuję strzałki i poprawiam, do momentu aż jadłospis zawiera to, co chcę. Muszę przyznać, że nawet cieszę się z takiego obrotu sprawy. Nie czuję nic w rodzaju „wszystko na mojej głowie”, lecz przeciwnie - świadomość, że domownicy akceptują moje propozycje obiadowo - deserowe i czasem lekką kolację jest bardzo budująca. Dużym plusem jest też to, że obiady zawsze jemy wspólnie, zwykle po siedemnastej, nie spiesząc się, biesiadujemy opowiadając sobie jak minął dzień. A następnie większy lub symboliczny deser. Uwielbiam te wspólne obiady, jest to czas tylko dla naszej trójki, żadnej telewizji, kolegów itp. Dlatego jest dla mnie bardzo ważne, aby zawsze przygotowywać coś wyjątkowego na te niezwykłe chwile spędzone razem przy stole.
Tak więc w czwartki wieczorem robię sobie kawę z cykorią i tworzę jadłospis. Skończony przepisuję „na czysto” i wieszam na lodówce. Na drugiej, mniejszej kartce robię listę zakupów na piątek do supermarketu i na sobotę do mojego ulubionego warzywniaka, w którym jest dosłownie wszystko.
Moim subiektywnym zdaniem zaletą robienia jadłospisu, oprócz tego, że nasze posiłki wreszcie są przemyślane, jest oszczędność czasu i pieniędzy na zakupach oraz na samym gotowaniu, bo część rzeczy można zrobić w większej ilości i zamrozić (np. sosy do makaronów) lub pokroić wieczorem, włożyć do hermetycznego pudełka do lodówki i użyć następnego dnia (np. warzywa do duszenia z mięsem).
Dzisiaj miałam w planie zupę, która była obiadem jednogarnkowym zagryzanym świeżym chlebem z masłem. Bazowałam na włoskiej zupie minestrone, której jest tak wiele odmian, że właściwie nie da się sprecyzować , z czego ta zupa ma być zrobiona. Charakterystyczne dla niej jest to, że używa się warzyw sezonowych, innych w każdym rejonie Włoch. Najczęściej: cukinię, fasolkę szparagową, marchew, groszek i trochę makaronu.
Znalazłam naprawdę dużo przepisów na tą zupę, każdy z innymi warzywami i zrobiłam mix - użyłam tych składników, które najbardziej lubimy. Nie wiem, czy Włoch jedząc tą zupę nazwałby ją minestrone... ,ale nam bardzo smakowała.
Zupa a’la minestrone
2 łyżki oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku drobno posiekany
1 średnia cebula pokrojona w półplasterki
1 średnia marchewka pokrojona w półplasterki
1 średnia czerwona papryka pokrojona w kostkę
200 g fasolki szparagowej zielonej pokrojona na 2 lub 3 części
3 łodygi selera naciowego pokrojonego w plasterki
1 mała cukinia pokrojona w półplasterki
0,5 puszki pomidorów zmiksowanych
1 puszka białej fasoli
2 szkl. bulionu warzywnego
2 szkl. soku pomidorowego
1/3 szkl. niedużego makaronu
sól, pieprz, natka pietruszki
Do garnka na zupę wlać oliwę i podsmażyć cebulę i czosnek. Dodać cukinię, paprykę, seler naciowy, marchew i fasolkę szparagową. Cały czas mieszać około 1 min. Wlać bulion i gotować kilka minut. Następnie dodać pomidory, fasolkę z puszki i makaron. Gotować do miękkości makaronu mieszając od czasu do czasu. Wtedy wlać sok pomidorowy i przyprawić solą i pieprzem. Przed podaniem posypać pietruszką.