Udka z kurczaka w soku cytrynowym i curry.
Już mówiłem pewnie, że uwielbiam dania szybkie, proste a przy tym niesamowicie smaczne i efektywne. Oczywiście, są dni, że lubię się w kuchni pobawić dłużej, zrobić wszystko od podstaw, wymyślić jakąś bardziej skomplikowaną potrawę. Ale to tak dla zabawy, a na co dzień to kocham prostotę i naturalność. Kiedy pomysł przychodzi do głowy na zasadzie „hmmm… chciałem zrobić kurczaka w kruchym cieście ale zapomniałem kupić masła do ciasta, więc… co my tu mamy … o! cytryny! Po co nam tyle cytryn? Przecież to się zepsuje, trzeba wykorzystać! To zrobimy kurczaka w marynacie cytrynowej.”
Jak to mówił Louis de Funes dla dwóch normalnych, albo jednej nienormalnej osoby:
2 udka z kurczaka
Sok z jednej cytryny
2-3 ząbki czosnku
2 spore łyżki curry w proszku
Kopiata łyżka czerwonej papryki słodkiej
3/4 łyżki soli
Łyżka cukru
Oliwa z oliwek lub olej.
Odrobina wody.
Do soku z cytryny wyciskam czosnek, dodaje pozostałe przyprawy i mieszam. Dodaje ze 4 łyżki oliwy, odrobinę wody. Udka z kurczaka oczywiście płuczę, po czym nacinam z tej strony gdzie jest skóra. Dzięki tym nacięciom przyprawy dostaną się do również do środka mięsa a mięso samo w sobie będzie szybciej gotowe. Układam w niezbyt dużym naczyniu żaroodpornym – tak, żeby zalewa nie rozlała się po całym naczyniu pozostawiając kurczaka gołego, niczym święty turecki, ale żeby właśnie przynajmniej w dużej części go przykrywała.
No i oczywiście zlewam z wierzchu zalewą, wprowadzając ją również do nacięć które wykonałem.
Do piekarnika rozgrzanego na jakieś 150 oC na około godzinę dwadzieścia, może mniej. Trzeba to pieroństwo tylko podlewać co jakiś czas sosem i pilnować, żeby się nie spaliło za bardzo – to, że czosnek na skórce się częściowo zwęgli, to prawie pewne, ale kurczak cały powinien jednak wyglądać trochę lepiej niż górnik po szychcie.
No i tyle. Mówiłem, że proste.
A bardzo smaczne – mięso jest lekko kwaskowate – ale tylko lekko – żaden tam cytrynowy kwasior, za to bardzo soczyste, a jednocześnie bardzo dobrze zrobione [częściowo zawdzięczamy to nacięciom] Curry pomimo ogromnej ilości 2 sporych łyżek nadaje tylko smaku, a nie dominuje. Co oczywiście świetnie współgra z tą cytryną.
Polecam serdecznie!
Verstehen Sie, herr Muller?!?
Jak to mówił Louis de Funes dla dwóch normalnych, albo jednej nienormalnej osoby:
2 udka z kurczaka
Sok z jednej cytryny
2-3 ząbki czosnku
2 spore łyżki curry w proszku
Kopiata łyżka czerwonej papryki słodkiej
3/4 łyżki soli
Łyżka cukru
Oliwa z oliwek lub olej.
Odrobina wody.
Do soku z cytryny wyciskam czosnek, dodaje pozostałe przyprawy i mieszam. Dodaje ze 4 łyżki oliwy, odrobinę wody. Udka z kurczaka oczywiście płuczę, po czym nacinam z tej strony gdzie jest skóra. Dzięki tym nacięciom przyprawy dostaną się do również do środka mięsa a mięso samo w sobie będzie szybciej gotowe. Układam w niezbyt dużym naczyniu żaroodpornym – tak, żeby zalewa nie rozlała się po całym naczyniu pozostawiając kurczaka gołego, niczym święty turecki, ale żeby właśnie przynajmniej w dużej części go przykrywała.
No i oczywiście zlewam z wierzchu zalewą, wprowadzając ją również do nacięć które wykonałem.
Do piekarnika rozgrzanego na jakieś 150 oC na około godzinę dwadzieścia, może mniej. Trzeba to pieroństwo tylko podlewać co jakiś czas sosem i pilnować, żeby się nie spaliło za bardzo – to, że czosnek na skórce się częściowo zwęgli, to prawie pewne, ale kurczak cały powinien jednak wyglądać trochę lepiej niż górnik po szychcie.
No i tyle. Mówiłem, że proste.
A bardzo smaczne – mięso jest lekko kwaskowate – ale tylko lekko – żaden tam cytrynowy kwasior, za to bardzo soczyste, a jednocześnie bardzo dobrze zrobione [częściowo zawdzięczamy to nacięciom] Curry pomimo ogromnej ilości 2 sporych łyżek nadaje tylko smaku, a nie dominuje. Co oczywiście świetnie współgra z tą cytryną.
Polecam serdecznie!
Verstehen Sie, herr Muller?!?