Sposób na banany według Nigelli
Wczoraj mieliśmy w pracy Wigilijne spotkanie. Tradycją w Danii jest tak zwany Julefrokost, czyli świąteczna impreza - obiad, a później zabawa do białego rana. To jeszcze przed nami. Póki co spotkaliśmy się, żeby wymienić się prezentami. Każdy przynosi jakiś drobiazg, i kładzie go pod choinką. Później po kolei rzucamy kostką - kto wyrzuci szóstkę, może wybrać sobie paczuszkę. Zabawne, ale szczyt napięcia następuje później. Kiedy już pod choinką nie ma nic, staramy się wyrzucić jedynkę - wtedy możemy komuś ukraść prezent. I wtedy zaczyna się szaleństwo! Mówię Wam - zabawa jest przednia. Ja skończyłam bez paczuszki, ale K., która miała trzy, podzieliła się ze mną. W udziale przypadł mi mały ośnieżony domek z lampką w środku - uroczy! K. dostała między innymi puszkę tuńczyka. Z ciekawszych podarunków: mrożona kaczka, olej w spreju, pęto kiełbasy, gotowe blaty biszkoptowe, płyn do czyszczenia łazienek (jak znalazł przed Świętami!). Nasi kucharze wykazali się ułańską wręcz fantazją.Posiedzieliśmy, pojedliśmy (ach, te mandarynki - już czas!), pośmialiśmy się, i w przyjemnej atmosferze udaliśmy się do domów. Ja do własnego tylko na moment - razem z Czarną (bez kradzionej kaczki) udałyśmy się do K. kontynuować tak przyjemnie rozpoczęte popołudnie, które nie wiadomo kiedy, zamieniło się w wieczór. Dzięki Dziewczyny!
Przy okazji chciałabym nadmienić, że jestem super ciocią - córeczka A. pozwoliła się prowadzić za rączkę bez żadnego sprzeciwu, a synek K. wgramolił mi się na kolana i puszczaliśmy bańki mydlane. Dzieci mnie lubią - sama nie wiem dlaczego. Ale muszę przyznać, że bardzo to miłe.
Co ja przyniosłam w prezencie? O tym innym razem (już niedługo). Dzisiaj na tapecie sernik - i to jaki! Zaczęło się od smętnie czerniejących w misce bananów, na które nikt już nie miał ochoty. Myślałam, co by tu z nimi zrobić. Chlebek bananowy...? Eee, jakoś nie miałam chęci. Koktajl...? Za dużo do picia na jeden raz. Wtedy przypomniałam sobie, że w Kuchni Nigelli widziałam kiedyś sernik bananowy. Czym prędzej zaczęłam wertować książkę - i tak! Jest. W dodatku z sosem toffi... Niewiele myśląc, zabrałam się za pieczenie. I uwierzcie - warto było! Sernik jest delikatny, wcale nie ciężki, choć kremowy. Słodki, ale tak w sam raz. Z odrobiną sosu smakuje wybornie! Jak kiedyś będziecie mieli zbyt dojrzałe banany - to jest pomysł idealny!
Bananowy sernik z sosem toffi od Nigelli
Składniki:(na tortownicę o średnicy 23 cm)
spód:
masa serowa:
sos toffi:
Masło rozpuścić i przestudzić. Ciastka dokładnie pokruszyć, wymieszać z masłem.Tortownicę wyłożyć folią aluminiową, na dnie ugnieść ciastka. Wstawić do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
Banany obrać i rozgnieść widelcem na papkę. Skropić sokiem z cytryny.
Serek ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Po jednym wbijać jajka, dokłądnie miksując po każdym dodaniu. Dodać banany, zmiksować na gładką masę.
Piec 85-95 minut w 150 st. C.Wystudzić w uchylonym piekarniku.Schłodzić w lodówce przez noc.
Wszystkie składniki na sos umieścić w rondelku. Podgrzewać na średnim ogniu, aż cukier i masło się rozpuszczą. Wymieszać, żeby wszystkie skłądniki dobrze się połączyły. Gotować 2 minuty, zdjąć z ognia, wystudzić. Sernik podawać z sosem w temperaturze pokojowej.
Smacznego!
Poza tym D. zrobił mi wczoraj wspaniałą niespodziankę - obudziłam się obok niego po dziewiątej, a przecież na siódmą chodzi do pracy! Skubany, wziął wolne i nic nie powiedział. Dzięki temu mamy weekend po weekendzie - załatwiliśmy razem parę spraw, i cieszymy się swoim towarzystwem. Super!
Przy okazji chciałabym nadmienić, że jestem super ciocią - córeczka A. pozwoliła się prowadzić za rączkę bez żadnego sprzeciwu, a synek K. wgramolił mi się na kolana i puszczaliśmy bańki mydlane. Dzieci mnie lubią - sama nie wiem dlaczego. Ale muszę przyznać, że bardzo to miłe.
Co ja przyniosłam w prezencie? O tym innym razem (już niedługo). Dzisiaj na tapecie sernik - i to jaki! Zaczęło się od smętnie czerniejących w misce bananów, na które nikt już nie miał ochoty. Myślałam, co by tu z nimi zrobić. Chlebek bananowy...? Eee, jakoś nie miałam chęci. Koktajl...? Za dużo do picia na jeden raz. Wtedy przypomniałam sobie, że w Kuchni Nigelli widziałam kiedyś sernik bananowy. Czym prędzej zaczęłam wertować książkę - i tak! Jest. W dodatku z sosem toffi... Niewiele myśląc, zabrałam się za pieczenie. I uwierzcie - warto było! Sernik jest delikatny, wcale nie ciężki, choć kremowy. Słodki, ale tak w sam raz. Z odrobiną sosu smakuje wybornie! Jak kiedyś będziecie mieli zbyt dojrzałe banany - to jest pomysł idealny!
Bananowy sernik z sosem toffi od Nigelli
Składniki:(na tortownicę o średnicy 23 cm)
spód:
- 125 g ciastek digestive
- 55 g masła
masa serowa:
- 700 g serka śmietankowego
- 125 g jasnego brązowego cukru
- 6 jajek
- 4 dojrzałe banany
- sok z 1 cytryny
sos toffi:
- 125 ml złotego syropu
- 50 g cukru
- 100 g masła
Masło rozpuścić i przestudzić. Ciastka dokładnie pokruszyć, wymieszać z masłem.Tortownicę wyłożyć folią aluminiową, na dnie ugnieść ciastka. Wstawić do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
Banany obrać i rozgnieść widelcem na papkę. Skropić sokiem z cytryny.
Serek ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Po jednym wbijać jajka, dokłądnie miksując po każdym dodaniu. Dodać banany, zmiksować na gładką masę.
Piec 85-95 minut w 150 st. C.Wystudzić w uchylonym piekarniku.Schłodzić w lodówce przez noc.
Wszystkie składniki na sos umieścić w rondelku. Podgrzewać na średnim ogniu, aż cukier i masło się rozpuszczą. Wymieszać, żeby wszystkie skłądniki dobrze się połączyły. Gotować 2 minuty, zdjąć z ognia, wystudzić. Sernik podawać z sosem w temperaturze pokojowej.
Smacznego!
Poza tym D. zrobił mi wczoraj wspaniałą niespodziankę - obudziłam się obok niego po dziewiątej, a przecież na siódmą chodzi do pracy! Skubany, wziął wolne i nic nie powiedział. Dzięki temu mamy weekend po weekendzie - załatwiliśmy razem parę spraw, i cieszymy się swoim towarzystwem. Super!