Roladki z kurczaka ze szpinakiem.
Słonecznie dziś…
Spacer był, obiad też. Znalazłam chwilę, by opowiedzieć w kilku słowach co dziś znalazło się na naszych talerzach. Jeśli wydaje Wam się, że szpinak to to, czego Wasze tygryski nie jadają, to jesteście w błędzie. Uważam, że to nasze przyzwyczajenia i złe nastawienie powoduje, że maluchy nie chcą tknąć brukselki, czy właśnie szpinaku. Druga sprawa jest taka, że to wspaniałe warzywo kojarzy nam się z rozmazaną na talerzu zieloną breją. Przyznam szczerze, że takiego też nie lubię i na sam widok głód mi mija, co zresztą ma też swoje plusy. Ten szpinak ma niewiele wspólnego z tym, którego użyłam dziś. Długo zastanawiałam się co przygotować na obiad… Wyjmowałam z lodówki produkty, by po chwili dojść do wniosku, że to jednak nie to, na czego gotowanie mam ochotę. Ale cóż, lubię czerpać przyjemność z samego gotowania… Czasem wydaje mi się, że większą niż z samego jedzenia. Lubię za to patrzeć, jak moi bliscy zajadają się smaczną potrawą, to chyba najlepszy komplement, jaki mogłabym otrzymać…
Oto czym dziś razem z moimi córkami cieszyłyśmy oczy i podniebienia (czwarta porcja czeka na ostatniego biesiadnika naszej familijki):
składniki:
2 piersi z kurczaka
świeży szpinak
jogurt naturalny
łyżka mąki pszennej
sól, pieprz, czosnek
olej lub oliwa do smażenia
Piersi były duże, więc rozcięłam każdą z nich wzdłuż, na pół, otrzymując w ten sposób cztery szerokie płaty mięsa. Rozbiłam je tłuczkiem, oprószyłam lekko solą, pieprzem i czosnkiem. Na każdym płacie mięsa rozłożyłam umyte listki szpinaku, z których wcześniej usunęłam gałązki. Teraz pozostało już tylko zrolować i spiąć szpilką lub związać bawełnianą nitką.
Na głębokiej patelni rozgrzałam 1-2 łyżki oleju i obsmażyłam moje roladki tak. Gdy nabrały pięknego, złotego rumieńca, przełożyłam je na talerzyk, a na patelnię wsypałam łyżkę mąki i zrobiłam lekką, jasną zasmażkę. Dolałam szklankę bulionu warzywnego i po chwili na patelni powstał aksamitny sos. Dodałam roladki do sosu. Wszystko dusiłam razem jeszcze 10-15 minut na niewielkim ogniu. Kiedy mięso było już miękkie, pachnące i gotowe, sos doprawiłam do smaku i dodałam jogurt naturalny – nie poskąpiłam, dodałam 3 duże łyżki i dokładnie wymieszałam. Na sam koniec do gorącego sosu dodałam uczciwą garść grubo posiekanego szpinaku i zdjęłam patelnię z kuchenki. Nie chciałam, by się ugotował, zależało mi tylko na jego podgrzaniu.
I to byłoby na tyle, obiad gotowy. Pyszny, zdrowy i apetyczny. Bez żadnych chemicznych dodatków, więc jak najbardziej nadaje się dla całej rodziny. Nie zapomnijcie tylko przed podaniem na talerz usunąć szpilki lub nici ?
Smacznego ?