Powidła śliwkowe
Powidła śliwkowe mojego Łasucha
Składniki:
4 kg dojrzałych Łasuchowych śliwek
Cukier – według uznania, wszystko zależy od tego na jakie trafimy śliwki. Jeśli są bardzo kwaśne z pewnością trzeba będzie słodzić. My wolimy kwaskowate, poza tym takie bardziej smakują nam zimą np. w drożdżowym zawijasie.
Powidła ze śliwek najlepiej jest smażyć z końcem września lub początkiem października, wtedy śliwki są słodsze i nie wymagają solidnego słodzenia.
Śliwki należy umyć i pozbawić pestek oraz eksmitować ewentualnych mieszkańców, nawet jeśli będzie się to wiązało z opuszczeniem wygodnego lokum przez całe rodziny z dziećmi ;-)
Wrzucić do garnka i podlać dwiema szklankami wody. Następnie gotować najpierw przez ok. godzinę na średnim (tak aby śliwki zaczęły się rozpadać), a później na wolnym ogniu.
Tu musimy uzbroić się w cierpliwość bo smażenie powideł zajmie nam najmniej 2 dni. Nasze smażyliśmy przez 3 dni (przepraszam Łasuch smażył) po około 2-3 godzin dziennie. Powidła smaży się tak długo aby zgęstniały. W trakcie smażenia powidła muszą być co jakiś czas mieszane, żeby się nie przypaliły. Ważne jest też wolne nagrzewanie garnka następnego dnia.
Tak przygotowane powidła na pewno będą nam smakować w zimowe dni np. na świeżym domowym chlebie albo w dobrym cieście.