Pissaladiere, czyli cebularz po francusku

Pissaladiere, czyli cebularz po francusku

Jako dziecko bardzo na siebie uważałam. Nie przychodziłam do domu z pozdzieranymi kolanami, nie obnosiłam się z zadrapaniami i nie zeskrobywałam z zapałem strupów, a bliznami mogę się pochwalić czterema, z czego jedną mam po ospie, a trzech kresek na kolanie nabawiłam się podczas jednego wjechania w płot (dostałam śliczny nowy rower, niestety - bez hamulców w pedałach... Gdyby ktoś się zastanawiał, rower wyszedł z tego wypadku bez szwanku). Zapewne wynika to z faktu, że przez pierwszych siedem lat życia byłam jedynaczką, traktowano mnie jak księżniczkę, wszyscy nade mną skakali, chuchali i dmuchali (taki już los córki pierworodnej i długo wyczekiwanej wnusi - Dziadek, po dwóch synach, miał parcie na dziewczynkę). Ostatnio jednak - co mój Mąż stwierdził z niejakim przerażeniem - ciągle coś. Niecałe trzy miesiące temu przewróciłam w pracy stojak z ciastami - prosto na lewą stopę (o czym pisałam Wam tutaj). Skończyło się na prześwietleniu, orzeczeniu stłuczenia i jednym dniu wolnym, który wykorzystałam na wylegiwanie się na sofie - w pełni zasłużone! Tymczasem w minioną sobotę zahaczyłam stopą (tym razem lewą) o krzesło. Tak nieszczęśliwie, że jeden z palców przybrał barwę głębokiego fioletu przechodzącego z jednej strony w purpurę, a z drugiej w navy blue; jest elegancko napuchnięty i boli, kiedy choćby próbuję włożyć skarpetkę. Nie jest dobrze, oj nie...
Teraz mam tylko nadzieję, że nie upomną się o mnie wszystkie choroby wieku dziecięcego, których nie przeszłam w odpowiednim czasie. Ich lista jest bowiem zatrważająco długa...
W zeszły piątek, dziewiątego lutego, obchodzony był Międzynarodowy Dzień Pizzy. Jest to jedno z tych uroczych świąt, o którym najczęściej zapominam, ale jeśli ktoś akurat mi przypomni, celebruję zapamiętale. No bo przecież każda okazja do świętowania jest dobra, a jeśli jeszcze jest wymówką do zjedzenia wyśmienitej pizzy, to po prostu nie mogę sobie odmówić. Umówiłyśmy się z dziewczynami na wspólne pieczenie, jednak tu coś wypadło, tam się obsunęło - i udało się dopiero dzisiaj. Nic straconego - pizzę można zjeść zawsze, nie tylko od święta!
Ja tym razem temat potraktowałam bardzo luźno, i po inspirację zamiast do Włoch, udałam się do Francji. Pissaladiere pochodzi z Nicei; to tam wypiekano placki na chlebowym cieście z dużą ilością karmelizowanej, mięciutkiej cebuli, czarnymi oliwkami i anchovies, i sprzedawano każdego poranka. Muszę przyznać, że od dawna miałam ochotę na ten francuski przysmak; anchovies kupiłam już jakiś czas temu, i tylko czekało na swoją kolej. Przepis znalazłam u Truskawkowej Ani, i zmieniłam tylko odrobinkę, nie odchodząc jednak zbyt daleko od tradycji. Ciasto jak na grubą pizzę, jest miękkie i delikatne; a cała góra słodkiej, skarmelizowanej cebulki z dodatkiem wyrazistych oliwek i słonych filecików anchovies smakuje po prostu obłędnie! Do tego całość jest prosta i stosunkowo szybka (jak na ciasto drożdżowe) do przygotowania. Oczywiście, obieranie i krojenie kilograma cebuli do zadań łatwych nie należy; dobrze jest przygotować sobie paczkę chusteczek, tudzież rolkę papierowych ręczników kuchennych i mieć je w zasięgu ręki - gwarantuję, że się przydadzą. Ale dla takiego smaku warto pocierpieć.
To jak, skusicie się na francuską wersję cebularza...?
Po inne dania, które pizzą są lub przy odrobinie wyobraźni mogłyby za nią uchodzić, koniecznie zajrzyjcie do Ani, Mirabelki i Mopsika.
Pissaladiere
Zdjęcie - Pissaladiere, czyli cebularz po francusku - Przepisy kulinarne ze zdjęciami
Składniki: (na formę o wymiarach 30x22 cm)

  • 250 g mąki pszennej
  • 15 g świeżych drożdży
  • 120 ml letniej wody
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1/2 łyżeczki soli

duszona cebula:

  • 5 łyżek oliwy
  • 2 łyżki masła
  • 1 kg cebuli
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżeczka suszonego rozmarynu
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • sól
  • pieprz

dodatkowo:

  • 75 g filecików anchois
  • 90 g czarnych oliwek bez pestek

Mąkę przesiać do dużej miski, po środku zrobić wgłębienie, wkruszyć drożdże, wsypać cukier i zalać połową wody. Odstawić na 15 minut. Po tym czasie do zaczynu dodać pozostałą wodę, zagnieść. Dodać sól, wyrobiź gładkie ciasto. Odstawić do wyrośnięcia na 45-60 minut.
W tym czasie cebulę obrać, pokroić w piórka. Na patelni rozpuścić masło z oliwą, dodać cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i rozmaryn. Dusić pod przykryciem na małej mocy palnika przez 45-60 minut, aż cebula będzie zupełnie miękka, ale nie zrumieniona. Dodać ocet, só i pieprz, wymieszać, smażyć jeszcze 5 minut.
Ciasto rozwałkować na wielkość formy, ułożyć w formie wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzch wyłożyć cebulę, a na niej ułożyć kratkę z anchois, wypełniając środki oliwkami.
Odstawić na 30 minut do napuszenia.
Piec w 220 st. C. przez 25 minut.
Podawać na ciepło lub zimno.
Smacznego!
Zdjęcie - Pissaladiere, czyli cebularz po francusku - Przepisy kulinarne ze zdjęciami
Dzisiaj za to mamy Ogólnopolski Dzień Pisania Piórem. Macie jakieś...? Czy odręcznie piszecie już tylko wtedy, kiedy naprawdę trzeba...?

Kategorie przepisów