Pierniczki z suszonymi śliwkami
Te pierniczki zrobiłam dokładnie 30 listopada z myślą, aby pałaszować jednego dziennie aż do Wigilii - zamiast czekoladek z kalendarza adwentowego. Pierniczki okazały się jednak tak pyszne, że moja silna wola nie podołała, a ostatni pierniczek został pożarty już 2 grudnia :)
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak gorąco polecić Wam ten przepis! Pierniczki są wyborne - mocno, mocno korzenne (w smaku i zapachu). Podejrzewam, że swój intensywny smak zawdzięczają śliwkom suszonym gotowanym z octem balsamicznym. I choć za samymi suszonymi śliwkami nie przepadam, tutaj - nie wyczuwalne same w sobie - nadają pierniczkom charakteru.
Zaraz po upieczeniu są mięciutkie (kilka zjadłam jeszcze ciepłych...), na drugi dzień lekko kruszeją, ale nadal pozostają miękkie. Jak jest po tygodniu czy dwóch, to Wam nie powiem, bo tyle u mnie nie doczekały, ale podejrzewam, że w kamień się nie zamienią :)
Najlepiej zrobić je kilka dni przed docelowym podaniem, bo naprawdę ciężko się im oprzeć.
Składniki: przepis Anny z bloga addiopomidory
- 250 g mąki orkiszowej
- 100 g mąki ziemniaczanej
- 200 g mąki tortowej
- 100 g mąki pszennej chlebowej
- 25 g przyprawy do piernika
- 10 g sody oczyszczonej
- 7 g amoniaku
- 1 jajko
- 3/4 szklanki cukru
- 200 ml miodu
- 1/2 szklanki mleka
- 100 g smalcu
- 75 g masła
- 100 ml octu balsamicznego
- 100 g suszonych śliwek
W niedużym garnku z grubym dnem doprowadzić do wrzenia ocet balsamiczny. Zmniejszyć ogień i zredukować ocet do konsystencji balsamu. Następnie dodać drobno pokrojone śliwki i gotować całość na wolnym ogniu jeszcze przez chwilę. Odstawić. W drugim garnku rozpuścić razem masło, smalec, cukier, mleko oraz miód. Pozostawić do lekkiego przestygnięcia. Do dużej miski wsypać mąkę, przyprawę do piernika, amoniak i sodę, wbić jajko. Następnie wlać jeszcze ciepły miód. Całość wymieszać drewnianą łyżką bądź po prostu wyrobić rękami. Na koniec dodać śliwki. Wymieszać dokładnie aż do powstania jednolitego ciasta. Odstawić w chłodne miejsce na ok. pół godziny. Na lekko wysypaną mąką stolnicę wykładać partiami ciasto. Ciasto jest bardzo delikatne i miękkie, ale raczej nie ma potrzeby podsypywania go mąką (ta na stolnicy wystarczy). Rozwałkować je do grubości nie mniejszej niż 5 mm (cieńsze będą bardziej chrupiące). Najlepsze - czyli wyrośnięte i mięciutkie - wyjdą, kiedy ciasto będzie wałkowane na 7-8 mm. Ponieważ pierniczki rosną podczas pieczenia, przez co zatracają swój kształt, polecam używać regularnych kształtów foremek - serduszka, kółka itp. Piekarnik nagrzać do 175° stopni [u mnie opiekacz - 150 stopni, termoobieg]. Piec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (w min 3 cm odstępach od siebie bo sporo rosną) ok. 10 minut.
Studzić na kratce.