Pierniczki całuski...
Adwentowe wypieki zwykle zaczynam od pierniczków. Już od początku grudnia pachnie u mnie miodowo i cynamonowo. Nie mogę nic poradzić, że tak uwielbiam te dwie przyprawy, a jeszcze w połączeniu z imbirem.... trudno się oprzeć. Te wyżej piekłyśmy wspólnie z Dziewczynami z Wrocławskiego Koła Gospodyń (jeszcze raz dziękuję za wspólną zabawę w kuchni). Moja partia została przygotowana z córką i czeka na dekorację. Pierniczki piekę zwykle według tego samego przepisu, ze starej książki, traktującej o kuchni polskiej, oczywiście nieco przerobionego według mojego gustu.
Pierniczki całuski: 2 szkl mąki pszennej, 1/2 szkl płynnego miodu, jajko, 1/2 szkl cukru pudru, 2 łyżki oliwy z oliwek, 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej, kopiasta łyżeczka przyprawy do piernika,
Oliwę, miód i cukier lekko podgrzać. Gdy składniki będą jednolite i płynne, odstawić do przestygnięcia. Do masy dodajemy jajko, rozpuszczoną w łyżce letniej wody sodę, korzenie i przesianą mąkę. Całość dobrze wyrobić. Może być mikserem (ok 10 minut). Ja korzystam z maszyny do chleba, program ciasto. Tylko dobrze wyrobione ciasto gwarantuje, że pierniczki wyrosną w piekarniku. Przygotowane ciasto lekko schłodzić (nie w lodówce !!! ) - można zostawić na noc na parapecie. Wyłożyć na lekko omączony blat, wywałkować placek grubości ok 5 mm, wyciąć ciasteczka foremkami.
Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, pieczemy ok 12 - 15 minut w 180 stopniach. Po ostygnięciu dekorujemy. Pierniczki dobrze upiec nieco wcześniej, gdyż zaraz po upieczeniu twardnieją, a po tygodniu ciasto kruszeje. Przechowuję w metalowych puszkach po ciastkach :)))