Pączki warszawskie (znakomite!)
Pączki warszawskie (znakomite!)
Zaznaczam, że nie będę nikogo namawiać do przygotowania pączków. Decydujecie się na to na własne ryzyko. Ja bardzo lubię pączki, ale nie bardzo lubię je robić i jeszcze mniej smażyć. Generalnie w kuchni robię zawsze totalny chaos, ale przy pączkach, to już się robi trzęsienie ziemi. Jakoś tak samo z siebie. Jak coś może spaść, to mi upadnie trzy razy. Jak coś się da rozlać, to też owszem dam radę. Po takim pączkowaniu nawet nie powiem, że jestem brudna. Ja jestem upieprzona od łokci, po kawałki ciasta i cukier puder we włosach. Mimo wszystko cały ten rytuał pączkowania ma w sobie coś hipnotyzującego. A pierwszy kęs świeżo usmażonego pączka potwierdza, że było warto. Dlatego zanim się za nie zabierzecie ostrzegam, że to test na siłę woli. Oderwać się od tych pączków wydaje się rzeczą niemożliwą. Rozpływają się po prostu w ustach i od razu pojawia się ochota, aby sięgnąć po jeszcze jednego. Później nawet pączki z najlepszej cukierni nie będą tak samo smakować. Sam autor twierdzi, że "pączki starannie i dokładnie przyrządzone według tego przepisu dystansują najbardziej nawet wyborowe pączki cukiernicze". To tyle, tytułem wstępu.
Teraz o przepisie. Jego autorem jest Tadeusz Żakiej, autor książki "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole" - czyli Maria Lemnis i Henryk Vitry w jednej osobie. Ja przepis nieco zmodyfikowałam. Pączki nadziewałam dopiero po upieczeniu, jak dla mnie to znacznie ułatwia sprawę. Kuleczki formowałam ręcznie odważając (ciut większe niż w oryginale) porcje ciasta. Jeśli jednak wolicie ciasto można rozwałkować i wycinać szklanką kółka.
W przepisie pojawia się też kieliszek spirytusu. I choć staropolskie kielichy na pewno były dość pojemne, to ja dałam "tylko" 2 łyżki rumu. Przepis na najlepsze staropolskie pączki podaję już ze zmianami.
Składniki na ok.22 pączki: Zaczyn 60 g świeżych drożdży
85 ml letniego mleka
1 łyżka cukru
100 g mąki
Ciasto cały przygotowany zaczyn
8 żółtek
80 g drobnego cukru
400 g mąki
250 ml śmietanki 30-36%
nasionka z 1 laski wanilii
1/3 łyżeczki soli
150 g masła
kieliszek spirytusu lub innego alkoholu (dałam 2 niepełne łyżki rumu)
dodatkowo konfitura różana utarta z mielonymi migdałami (u mnie tylko w 6 pączkach, reszta z truskawkową i jagodową) luier lub cukier puder
Przygotować zaczyn. Drożdże rozetrzeć z cukrem, aż staną się płynne. Rozmieszać z mlekiem. Dodać mąkę. Dokładnie połączyć wszystkie składniki. Zaczyn przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 20 minut. Gdy zaczyn rośnie przygotować pozostałe składniki. Masło stopić i odstawić do przestudzenia. Podgrzać śmietankę (powinna być letnia, ale nie gorąca). Żółtka utrzeć z cukrem na kogel-mogel. Mąkę przesiać, wymieszać z solą. Do utartych żółtek dodać zaczyn i pozostałe składniki. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Będzie ono dość luźne. Odłożyć do natłuszczonej miski. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę. Gdy ciasto wyrośnie odrywać z niego 50g porcję,* uformować bułeczkę i odłożyć na oprószoną mąką ściereczkę lub papier do pieczenia. Przykryć, odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut lub do czasu gdy mniej więcej podwoją objętość. W garnku rozgrzać olej do 175C (okruch chleba powinien się zezłocić w ok. 30 sekund). Smażyć pączki po kilka sztuk na raz. Gdy się zrumienią obrócić na drugą stronę. Podczas smażenia utrzymywać temperaturę oleju w przedziale 170-180C. Jeżeli będzie zbyt wysoka, do tłuszczu można wrzucić kilka plasterków surowego, obranego ziemniaka. Usmażone pączki osączyć z tłuszczu na kratce z podłożonym ręcznikiem papierowym. Gdy lekko przestygną nadziewać konfiturą różaną (lub inną). Ciepłe pączki polukrować lub tylko oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego! * jeżeli upieracie się, żeby nadziać pączki przed smażeniem, to właśnie ten moment. Porcję ciasta spłaszczyć na środku ułożyć porcję nadzienia i zlepić ciasto, delikatnie formując kulkę. Odłożyć zlepieniem do dołu.
Składniki na ok.22 pączki: Zaczyn 60 g świeżych drożdży
85 ml letniego mleka
1 łyżka cukru
100 g mąki
Ciasto cały przygotowany zaczyn
8 żółtek
80 g drobnego cukru
400 g mąki
250 ml śmietanki 30-36%
nasionka z 1 laski wanilii
1/3 łyżeczki soli
150 g masła
kieliszek spirytusu lub innego alkoholu (dałam 2 niepełne łyżki rumu)
dodatkowo konfitura różana utarta z mielonymi migdałami (u mnie tylko w 6 pączkach, reszta z truskawkową i jagodową) luier lub cukier puder
Przygotować zaczyn. Drożdże rozetrzeć z cukrem, aż staną się płynne. Rozmieszać z mlekiem. Dodać mąkę. Dokładnie połączyć wszystkie składniki. Zaczyn przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 20 minut. Gdy zaczyn rośnie przygotować pozostałe składniki. Masło stopić i odstawić do przestudzenia. Podgrzać śmietankę (powinna być letnia, ale nie gorąca). Żółtka utrzeć z cukrem na kogel-mogel. Mąkę przesiać, wymieszać z solą. Do utartych żółtek dodać zaczyn i pozostałe składniki. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Będzie ono dość luźne. Odłożyć do natłuszczonej miski. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę. Gdy ciasto wyrośnie odrywać z niego 50g porcję,* uformować bułeczkę i odłożyć na oprószoną mąką ściereczkę lub papier do pieczenia. Przykryć, odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut lub do czasu gdy mniej więcej podwoją objętość. W garnku rozgrzać olej do 175C (okruch chleba powinien się zezłocić w ok. 30 sekund). Smażyć pączki po kilka sztuk na raz. Gdy się zrumienią obrócić na drugą stronę. Podczas smażenia utrzymywać temperaturę oleju w przedziale 170-180C. Jeżeli będzie zbyt wysoka, do tłuszczu można wrzucić kilka plasterków surowego, obranego ziemniaka. Usmażone pączki osączyć z tłuszczu na kratce z podłożonym ręcznikiem papierowym. Gdy lekko przestygną nadziewać konfiturą różaną (lub inną). Ciepłe pączki polukrować lub tylko oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego! * jeżeli upieracie się, żeby nadziać pączki przed smażeniem, to właśnie ten moment. Porcję ciasta spłaszczyć na środku ułożyć porcję nadzienia i zlepić ciasto, delikatnie formując kulkę. Odłożyć zlepieniem do dołu.