O niechcianych psach, dobrych ludziach i zielonych lodach na pierwszy dzień wiosny. Pistacjowych

O niechcianych psach, dobrych ludziach i zielonych lodach na pierwszy dzień wiosny. Pistacjowych

Uważny Czytelnik z pewnością zdążył zauważyć, że od jakiegoś czasu zamiast psa, piszę psy (i nie chodzi tu o formę gramatyczną dostosowaną do budowy zdania). Otóż nieco ponad dwa tygodnie temu staliśmy się dumnymi posiadaczami kolejnego czworonoga. Jak to się stało? Cóż, historia nie jest ani długa, ani romantyczna; raczej prozaiczna do bólu i tak powszechna, że aż się płakać chce.
Kiedy tylko zaczęliśmy rozmawiać o kolejnym psie, oświadczyłam C., że ma to być zwierzak, którego nikt nie chce. Z uwagi na Ptysiowy charakter wiedzieliśmy, że musimy adoptować szczeniaka - nie ma szans, żeby zaakceptowała innego dorosłego osobnika. A, jak ogólnie wiadomo, szczeniaki są chciane. Czasem nawet za bardzo.
Jedna z koleżanek, wiedząc, z jakim zamiarem się nosimy, bezzwłocznie poinformowała mnie więc o pewnej dość przykrej sytuacji zaistniałej w północno-wschodniej części naszego pięknego kraju. Otóż jej znajoma, wracając z pracy, zauważyła w przydrożnym rowie psa. Pies był zaniedbany, zagłodzony, pobity i skopany. Co robić...? Przecież nie zostawić... Zabrała więc psiaka do domu, wykąpała, nakarmiła, po czym zabrała do weterynarza, żeby skontrolować stan ogólny. A tam - niespodzianka. Lekarz z szerokim uśmiechem zaczął jej gratulować, gdyż sunia spodziewała się szczeniaków... Tym sposobem, Monika zamiast jednego, sprowadziła do domu sześć zwierzaków. Chłopcy mieli wzięcie, w końcu została już tylko jedna, ostatnia z miotu, najmniejsza i najbardziej nieśmiała - Łatka. W sobotę, po szczepieniach i wystawieniu paszportu, ruszyliśmy na szaloną wyprawę do Szczecina w celu odebrania psiaka. Gdy wzięłam ją na ręce, od razu się przytuliła. Skulona i wciśnięta w moje ramiona, trzęsła się aż do granicy. Później, powoli, się uspokoiła, a pod koniec podróży nawet zaczęła obwąchiwać najbliższe okolice ciekawskim noskiem.
Teraz siedzę na kanapie, przy jednym boku śpi Ptysia, wtulona w drugi - Mila (Łatka dla C. okazała się nie do przeskoczenia). Pączusia, póki co, sika w domu kiedy tylko spuszczę z niej wzrok, przestawia mi buty, gdy tylko zapomnę zamknąć drzwi do korytarza i zjada ostatni kawałek wykładziny, który się ostał (i tak mi się nie podobał; może ta systematyczna konsumpcja szybciej zmotywuje C. do położenia podłogi). Ale przez te dwa tygodnie zdobyła nasze serca swoją szczenięcą radością i energią, całusami i przytulasami, i najrozkoszniejszym podawaniem łapki, jakie widzieliście. I nawet Ptysia, która do innych psów z zasady nastawiona jest negatywnie, Milę polubiła i nawet się z nią bawi. Przyszłość widzę zdecydowanie w świetlanych barwach.
Dziś pierwszy dzień wiosny. Jutro też - taki trochę dzień świstaka. Niemniej, nie ma na co narzekać, tylko trzeba się cieszyć; przed nami już tylko słońce, wszechogarniająca zieleń i błogie ciepełko. Od jutra znaczy się, bo dzisiaj cały dzień leje i wieje niemal jak w Kansas. A ja, wbrew prognozom, serwuję Wam dzisiaj lody. W końcu nie ma bardziej wiosenno-letniego deseru, prawda...?
Lody pistacjowe chodziły za mną od dawna. Dlaczego nie przygotowałam ich wcześniej...? Nie pytajcie; nie wiem... Na Boże Narodzenie solidnie zaopatrzyłam szufladę bakaliowo-orzechową, między innymi w pistacje, które nadal czekały na swoją chwilę. Zdecydowałam, że chwila ta właśnie nadeszła. Przejrzałam różne przepisy w sieci, wzięłam trochę stąd, a trochę stamtąd, i stworzyłam obłędnie pyszne, smakujące pistacjami lody. Kupne bowiem często mają sztuczny smak, który z pistacjami wiele wspólnego nie ma. Brrr! Domowe, choć nie mają tego oszałamiająco zielonego koloru, smakują obłędnie! Nie są idealnie kremowe (kto chce, może masę przetrzeć przez sitko, ale według mnie to czyste marnotrawstwo), ale tak pyszne, że nie ma to najmniejszego znaczenia.
Lody można zrobić też z pistacji solonych. Należy je wtedy sparzyć, obrać ze skórek i uprażyć na suchej patelni, nie za długo, żeby nie straciły koloru. Do pasty pistacjowej można dodać nieco kremówki, jeśli, tak jak ja, nie dysponujecie obłędnie dobrym sprzętem. Dzięki temu będzie nieco gładsza, choć idealnie kremowej konsystencji uzyskać się nie da.
Lody pistacjowe
Zdjęcie - O niechcianych psach, dobrych ludziach i zielonych lodach na pierwszy dzień wiosny. Pistacjowych - Przepisy kulinarne ze zdjęciami
Składniki: (na 750 ml lodów)

  • 100 g niesolonych pistacji bez łupinek
  • 30 g miodu
  • 250 ml mleka
  • 250 ml śmietany kremówki (38%)
  • 3 żółtka
  • 80 g cukru


Pistacje zmiksować w malakserze z miodem na pastę. Mleko zagotować. W tym czasie utrzeć żółtka z cukrem na puszystą, jasną masę. Wrzące mleko wlewać powoli do żółtek, cały czas miksując. Przelać mieszankę z powrotem do garnuszka, podgrzewać, aż osiągnie temperaturę 82 st. C. Zdjąć z palnika, dodać pistacje, wymieszać. Ostudzić. Dodać kremówkę, połączyć. Schłodzić do temperatury lodówkowej, a następnie przelać do maszyny do lodów, postępując zgodnie z instrukcją. Zamrozić.
Smacznego!
Zdjęcie - O niechcianych psach, dobrych ludziach i zielonych lodach na pierwszy dzień wiosny. Pistacjowych - Przepisy kulinarne ze zdjęciami
Mama Pączusi została u Moniki, gdzie zazna ciepła i spokoju. I miłości, która należy się każdemu z tych najwierniejszych czworonogów.

Kategorie przepisów