Nostalgicznie.... ucierane ciasto z owocami...
Obeszłam rynek, urokliwe kamieniczki, odwiedziłam boisko obok mojej starej szkoły, wysłuchałam szumu drzew.
Odwiedziłam urokliwą księgarenkę, herbaciarnię obok ratusza, kilka secondhandów, sklep z zabawkami. Zajechałam na stację benzynową i do biblioteki.
Z J wypaliłam paczkę papierosów i wypiłam dwie kawy. Słowa poszły same. I choć wiele rzeczy zostało przemilczane, wiele ran nieopowiedzianych, wiele doznanych krzywd zapomnianych, to jednak z każdą chwilą, każdym następnym papierosem, było nam lżej.
Zjadłam dżem brzoskwiniowy i upiekłam ciasto.
Ostatnio mało uwagi poświęcałam ciastom, skoncentrowana na chlebach, bułkach. Ciasta traktowałam po macoszemu. I choć jabłecznikiem nadal nie mogę się najeść, to jednak nie chciałam aby zmarnowały się śliwki przywiezione od J.
I tak oto ucierane ciasto ze śliwkami:
Na podstawie przepisu Liski, z moimi skromnymi modyfikacjami.
200 g margaryny utrzeć ze szklanką cukru oraz cukrem waniliowym. Można dodać esencji waniliowej, nie polecam jednak sztucznych aromatów waniliowych - ciasto nabiera nieładnego posmaku.
Ucierając dodawać kolejno 4 jajka.Każde kolejne dodawać, gdy poprzednie zostanie dobrze wchłonięte i rozmieszane. Następnie dodać 200 g mąki pszennej i 60 g proszku budyniowego (waniliowego lub śmietankowego). Ja dodałam także 3 łyżki mielonych migdałów, można je zastąpić orzechami lub nawet całkowicie pominąć.
Śliwki, czy inne owoce (znakomicie smakuje z naciętymi ćwiartkami jabłek, można także dodawać owoce mrożone lub ze słoika), wysypać tartą bułką lub kaszą manną, cynamonem i odrobiną cukru.
Piec w szerokiej formie keksowej lub tortownicy z kominem wysmarowanej uprzednio tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia. Piec około 50-60 minut w 230 stopniach.