Na okrągło
Zgadnijcie dlaczego nie napisałam na blogu nic od okrągłych 5 dni?
Odgrażam się, że to nie przez siedzenie na Facebooku.
Otóż, miałam u r o d z i n y ! No, może nie całe 5 dni. W zasadzie to tylko jeden dzień. Ale jaki! Świętowałam Abrahamowy wiek - 50 lat!
Jak to możliwe, skoro dotychczas gromkim głosem grzmiałam, że jestem dwudziesto-kilku-letnim młodzikiem?
Cóż, wspominałam co jakiś czas, że mam Starszą Siostrę. Nie pisnęłam nigdy słówka o różnicy naszego wieku. Rożnica ta wynosi 10. Nie lat, nie miesięcy (?!), nie metrów (?!?!), a minut. Moja Starsza Siostra to moja Siostra Bliźniaczka. I nie pisnę na jej temat nic więcej, prócz tego, że jest najwspanialszą Siostrą jaką można sobie wyobrazić. Nie chcę popadać w truizmy, fenomenowi sióstr bliźniaczych zdecydowanie należy się bowiem oddzielny wpis. Ba! Blog! W każdym bądź razie tamtego dnia należał się nam okrągły tort. Nie było tortu. Ale był okrągły sernik. Musiało być coś serowego. Lekko kwaśnego. Siostra ma smaczki. Cóż, jeśli dodam, że ma też lekko okrągły brzuszek, to dowiecie się i tego, że Starsza Siostra ma jest w ciąży. To już trzeci "powód" do wielkiego świętowania.
Albo raczej do wielkiego pieczenia. Jak ten zuchwalec, co nie zna, co to życie, stwierdziłam, że sama upiekę wszystkie ciasta dla gości. A trzeba Wam wiedzieć, że gości naliczyłyśmy okrągłą 30-stkę!
Kogoś przeraża taka liczba? Mnie liczby tylko straszyły w podstawówce na lekcji matematyki. Na dwa dni przed imprezą z radością na twarzy i pokojem w sercu udałam się na wielkie zakupy do Marketu. Na dzień przed imprezą o godz. 17.00 udałam się do kuchni. Pora zacząć kulinarny maraton. Może to i ociupinkę późno, wielkodusznie postanowiłam jednak nie podawać moim gościom starych wyschniętych jak suchary wypieków.
Na pierwszy ogień poszły ptysie. Przepis zaczerpnięty z popularnego bloga kulinarnego. Być może dlatego, że nie jestem jego autorką (ha ha ha) nie wyszły tak wspaniale jak na załączonym obrazku. Dopiero po wypchaniu ich kremem czekoladowym nabrały apetycznych kształtów.
I były naprawdę apetyczne. Potem - wedle moich obliczeń i zamiarów - miało pójść już z górki. Ciasto czekoladowe z bananami, kruche z jagodami, tort biszkoptowy z musem melonowym... I mój faworyt - drożdżowe z tegorocznymi jabłkami i kruszonką. Coś jednak poszło nie tak... Bo gdzieś w okolicach godziny 21.00 stałam nad blachą pełną tonącej w cieście galaretki. Z tego, co wiem, ta galaretka powinna pozostać warstwą wierzchnią...
Starsza Siostra spasowała 5 minut później. Mrucząc coś pod nosem o tym, że trzeba będzie jutro pojechać do cukierni po ciasta, udała się do łóżka. Ja postanowiłam się nie poddawać. Przygoda z Panem Żołnierzem uczyniła mnie hardą!
Nie poddałam się, gdy o godz. 23.30 z piekarnika wyciągnęłam twardy, zbity, lekko lepiące się coś, zamiast biszkoptu. Nie poddałam się, gdy w tortownicy zauważyłam wodę zamiast budyniu, a nań pływające zielone coś o smaku melona. Nie poddałam się, gdy o godz. 24.00 zauważyłam, że nie tylko w lodówce, ale w ogóle w całym domu nie ma drożdży.
A więc jednak... Nazajutrz trzeba będzie pojechać do miasta i kupić... drożdże. Nie tam żadne ciasta!
Jak to wszystko się skończyło?
Otóż skończyło się tak, że teraz przez okrągły tydzień będę musiała truchtem pokonywać dystans 4 km, by pozbyć się okrągłego brzuszka. Żeby nie było, nie jestem w ciąży, tylko ciasta, które w końcu (!!!)
udało mi się upiec były tak smakowite, że jadłam z nie mniejszym smakiem, niż Wy czytanie ten wpis (mam nadzieję!).
A żeby umilić Wam ten wpis jeszcze bardziej, podam przepisy na te ciasta, które nie są złośliwe.
Receptury:
Ciasto kruche z jagodami i kokosem
(specjalnie dla Joli, z podziękowaniami za pomoc!)
składniki:
500 g mąki
250 g masła
2 jajka
pół szklanki cukru
2 łyżki mleka kondensowanego
paczka wiórków kokosowych
1 mała śmietana 36%
opakowanie serka twarożkowego 500g (polecam Mój ulubiony)
żelatyna
Pół kg jagód
2 szklanki wody
1 opakowanie żelfix
pół paczki żelatyny
Ciasto szybko zagnieść, wstawić do lodówki na ok. pół godziny. Rozwałkować dość cienko, ale bez przesady. To nie makaron. Wyłożyć na blaszkę, ponakłuwać widelcem. Piec ok. 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do ok. 200 stopni.
W tym czasie przygotowujemy masę kokosową oraz jagodową.
Serek mieszamy z wiórkami kokosowymi oraz śmietaną. Po dokładnym wymieszaniu dodajemy rozpuszczoną zgodnie z instrukcja na opakowaniu żelatyną. Wykładamy na przestudzone ciasto.
Do oddzielnego rondelka z gotującą się wodą wsypujemy jagody. Dosypujemy żelfix. Po lekkim podgotowaniu i przestudzeniu dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Przestudzamy, wykładamy na masę kokosową.
Studzimy. Jemy. Delektujemy się.
Na tym jednak nie koniec, bo czeka nas jeszcze jedno ciacho!
Ciasto drożdżowe z jabłkami i kruszonką
składniki:
DROŻDŻE !!! (1 opakowanie)
1 kg mąki
szklanka mleka
szklanka cukru
2 jajka
1 kostka masła
3-4 jabłka
masło orzechowe
na kruszonkę:
pół szklanki mąki
4 łyżki miękkiego masła
ok. pół szklanki cukru pudru
Zaczynamy od rozczynu drożdżowego - w ciepłym mleku rozpuszczamy drożdże, dodając łyżkę cukru i mąki. W oddzielnym rondelku rozpuszczamy masło. Po przestudzeniu dodajmy dwa żółtka. W oddzielnej misce ubijamy pozostałe białka. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier. Wlewamy przestudzone masło z żółtkami oraz ubitą pianę. Wyrabiamy ciasto. Odkładamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (min. pół godziny).
Po wyrośnięciu przekładamy do 2 podłużnych foremek. Wierzch smarujemy masłem orzechowym, nań kładziemy pokrojone w cienkie plastry jabłka oraz kruszonkę (jeśli chodzi o kruszonkę, to rzecz sprowadza się do zagniecenia wszystkich składnik. ów i ucierania go w dłoniach tak by powstały małe kuleczki; mniej więcej podobnie do ucierania plasteliny).
Jest pyszne. Było. I to krótko. Nawet fotki nie zdążyłam zrobić...
Urodziny to najfajnieszy dzień w roku (nie licząc Bożego Narodzenia...). Dostaję prezenty. Daję prezenty. I nawet zepsute przez niesforną galaretkę ciasto w końcu stężało. Udało się. Może i moje urodzinowe życzenie też się w końcu spełni? Hmm... Z facetami jednak chyba jest trudniej, niż z galaretkami... Tymczasem - byle do setki!
P.S. Jeśli kogoś zastanawia, kiedy zdążyłam zrobić pozostałe ciasta, dodam, że doba nie ma 50 godzin. Ale człowiek ma zdolność, tzw. "sprężenia się". A i kawę ma...
Dużo kawy.
Całe kubły kawy !
Cóż, wspominałam co jakiś czas, że mam Starszą Siostrę. Nie pisnęłam nigdy słówka o różnicy naszego wieku. Rożnica ta wynosi 10. Nie lat, nie miesięcy (?!), nie metrów (?!?!), a minut. Moja Starsza Siostra to moja Siostra Bliźniaczka. I nie pisnę na jej temat nic więcej, prócz tego, że jest najwspanialszą Siostrą jaką można sobie wyobrazić. Nie chcę popadać w truizmy, fenomenowi sióstr bliźniaczych zdecydowanie należy się bowiem oddzielny wpis. Ba! Blog! W każdym bądź razie tamtego dnia należał się nam okrągły tort. Nie było tortu. Ale był okrągły sernik. Musiało być coś serowego. Lekko kwaśnego. Siostra ma smaczki. Cóż, jeśli dodam, że ma też lekko okrągły brzuszek, to dowiecie się i tego, że Starsza Siostra ma jest w ciąży. To już trzeci "powód" do wielkiego świętowania.
Albo raczej do wielkiego pieczenia. Jak ten zuchwalec, co nie zna, co to życie, stwierdziłam, że sama upiekę wszystkie ciasta dla gości. A trzeba Wam wiedzieć, że gości naliczyłyśmy okrągłą 30-stkę!
Kogoś przeraża taka liczba? Mnie liczby tylko straszyły w podstawówce na lekcji matematyki. Na dwa dni przed imprezą z radością na twarzy i pokojem w sercu udałam się na wielkie zakupy do Marketu. Na dzień przed imprezą o godz. 17.00 udałam się do kuchni. Pora zacząć kulinarny maraton. Może to i ociupinkę późno, wielkodusznie postanowiłam jednak nie podawać moim gościom starych wyschniętych jak suchary wypieków.
Na pierwszy ogień poszły ptysie. Przepis zaczerpnięty z popularnego bloga kulinarnego. Być może dlatego, że nie jestem jego autorką (ha ha ha) nie wyszły tak wspaniale jak na załączonym obrazku. Dopiero po wypchaniu ich kremem czekoladowym nabrały apetycznych kształtów.
I były naprawdę apetyczne. Potem - wedle moich obliczeń i zamiarów - miało pójść już z górki. Ciasto czekoladowe z bananami, kruche z jagodami, tort biszkoptowy z musem melonowym... I mój faworyt - drożdżowe z tegorocznymi jabłkami i kruszonką. Coś jednak poszło nie tak... Bo gdzieś w okolicach godziny 21.00 stałam nad blachą pełną tonącej w cieście galaretki. Z tego, co wiem, ta galaretka powinna pozostać warstwą wierzchnią...
Starsza Siostra spasowała 5 minut później. Mrucząc coś pod nosem o tym, że trzeba będzie jutro pojechać do cukierni po ciasta, udała się do łóżka. Ja postanowiłam się nie poddawać. Przygoda z Panem Żołnierzem uczyniła mnie hardą!
Nie poddałam się, gdy o godz. 23.30 z piekarnika wyciągnęłam twardy, zbity, lekko lepiące się coś, zamiast biszkoptu. Nie poddałam się, gdy w tortownicy zauważyłam wodę zamiast budyniu, a nań pływające zielone coś o smaku melona. Nie poddałam się, gdy o godz. 24.00 zauważyłam, że nie tylko w lodówce, ale w ogóle w całym domu nie ma drożdży.
A więc jednak... Nazajutrz trzeba będzie pojechać do miasta i kupić... drożdże. Nie tam żadne ciasta!
Jak to wszystko się skończyło?
Otóż skończyło się tak, że teraz przez okrągły tydzień będę musiała truchtem pokonywać dystans 4 km, by pozbyć się okrągłego brzuszka. Żeby nie było, nie jestem w ciąży, tylko ciasta, które w końcu (!!!)
udało mi się upiec były tak smakowite, że jadłam z nie mniejszym smakiem, niż Wy czytanie ten wpis (mam nadzieję!).
A żeby umilić Wam ten wpis jeszcze bardziej, podam przepisy na te ciasta, które nie są złośliwe.
Receptury:
Ciasto kruche z jagodami i kokosem
(specjalnie dla Joli, z podziękowaniami za pomoc!)
składniki:
500 g mąki
250 g masła
2 jajka
pół szklanki cukru
2 łyżki mleka kondensowanego
paczka wiórków kokosowych
1 mała śmietana 36%
opakowanie serka twarożkowego 500g (polecam Mój ulubiony)
żelatyna
Pół kg jagód
2 szklanki wody
1 opakowanie żelfix
pół paczki żelatyny
Ciasto szybko zagnieść, wstawić do lodówki na ok. pół godziny. Rozwałkować dość cienko, ale bez przesady. To nie makaron. Wyłożyć na blaszkę, ponakłuwać widelcem. Piec ok. 25-30 minut w piekarniku rozgrzanym do ok. 200 stopni.
W tym czasie przygotowujemy masę kokosową oraz jagodową.
Serek mieszamy z wiórkami kokosowymi oraz śmietaną. Po dokładnym wymieszaniu dodajemy rozpuszczoną zgodnie z instrukcja na opakowaniu żelatyną. Wykładamy na przestudzone ciasto.
Do oddzielnego rondelka z gotującą się wodą wsypujemy jagody. Dosypujemy żelfix. Po lekkim podgotowaniu i przestudzeniu dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Przestudzamy, wykładamy na masę kokosową.
Studzimy. Jemy. Delektujemy się.
Na tym jednak nie koniec, bo czeka nas jeszcze jedno ciacho!
Ciasto drożdżowe z jabłkami i kruszonką
składniki:
DROŻDŻE !!! (1 opakowanie)
1 kg mąki
szklanka mleka
szklanka cukru
2 jajka
1 kostka masła
3-4 jabłka
masło orzechowe
na kruszonkę:
pół szklanki mąki
4 łyżki miękkiego masła
ok. pół szklanki cukru pudru
Zaczynamy od rozczynu drożdżowego - w ciepłym mleku rozpuszczamy drożdże, dodając łyżkę cukru i mąki. W oddzielnym rondelku rozpuszczamy masło. Po przestudzeniu dodajmy dwa żółtka. W oddzielnej misce ubijamy pozostałe białka. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier. Wlewamy przestudzone masło z żółtkami oraz ubitą pianę. Wyrabiamy ciasto. Odkładamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (min. pół godziny).
Po wyrośnięciu przekładamy do 2 podłużnych foremek. Wierzch smarujemy masłem orzechowym, nań kładziemy pokrojone w cienkie plastry jabłka oraz kruszonkę (jeśli chodzi o kruszonkę, to rzecz sprowadza się do zagniecenia wszystkich składnik. ów i ucierania go w dłoniach tak by powstały małe kuleczki; mniej więcej podobnie do ucierania plasteliny).
Jest pyszne. Było. I to krótko. Nawet fotki nie zdążyłam zrobić...
Urodziny to najfajnieszy dzień w roku (nie licząc Bożego Narodzenia...). Dostaję prezenty. Daję prezenty. I nawet zepsute przez niesforną galaretkę ciasto w końcu stężało. Udało się. Może i moje urodzinowe życzenie też się w końcu spełni? Hmm... Z facetami jednak chyba jest trudniej, niż z galaretkami... Tymczasem - byle do setki!
P.S. Jeśli kogoś zastanawia, kiedy zdążyłam zrobić pozostałe ciasta, dodam, że doba nie ma 50 godzin. Ale człowiek ma zdolność, tzw. "sprężenia się". A i kawę ma...
Dużo kawy.
Całe kubły kawy !