Kruche ciasteczka anyżowe
Córka przyasystowała matce przy kuchennych porządkach i z czeluści najciemniejszych oraz zupełnie zapomnianych wyciągnęła foremki w kształcie motylków oraz jakąś jednorazową, tekturową paterę. Znaleziska na miarę Cro-Magnon, prawda? W głowie córki mej od razu zaskoczyły odpowiednie zębatki i oczywistym stało się, że ciasteczka w formie motylków będą się doskonale prezentować na paterce w różową kratkę. Ja też coś znalazłam! Paczkę aromatycznego anyżku, który to ponoć jest zdrowy, zwłaszcza dla alergików, podobnie jak lukrecja. Rzuciłyśmy sobie po porozumiewawczym spojrzeniu i kwadrans później wszyscy objadali się cudownie kruchymi ciasteczkami o delikatnym aromacie anyżu. Po kolejnym kwadransie nic nie zostało. A miał to być poczęstunek dla dziadków, umilający im przedstawienie domowego teatru kukiełkowego... Na szczęście wykazałam się należytym refleksem i upiekłam im pomarańczowe brownie.
Wynaleźć trzeba:
200 g mąki (użyłam jasnej orkiszowej)
100 g bezmlecznej margaryny
1/3 szklanki cukru pudru
czubatą łyżeczkę mielonego anyżku
żółtko (alergicy pomijają)
lodowatą wodę
Z podanych składników wyrobić ciasto, dodając tyle wody, by masa była zwarta i elastyczna. Uformować kulę i wstawić na 5-10 minut do lodówki. Rozwałkować dość cienko (3-4 mm) i wycinać ciasteczka. Ciasteczka układać na blasze i piec w piekarniku z termoobiegiem nagrzanym do 175 stopni, aż się zrumienią (ok. 6-8 minut, w zależności od wielkości).