Karczek z grilla
Jedną z przyjemności gotowania latem jest możliwość przygotowywania posiłków na świeżym powietrzu na żywym ogniu, lub grillu. Jest coś niesamowicie pięknego w jedzeniu które pachnie dymem z ogniska. Dlatego nawet do węgli drzewnych na grillu zazwyczaj dorzucam kilka gałązek drzewa, które nada potrawie ten niepowtarzalny charakter.
Kiedyś już proponowałem wam grillowane owoce, brzoskwinie i ananasy, potem były bakłażany i wtedy ktoś nie wytrzymał i zaczął się domagać treściwego mięska. No więc, żeby nie było – to nie jest tak, że na ja to głównie robię owoce i warzywa na grillu, chociaż muszę przyznać, że od tamtych wpisów nie mam spokoju w gronie znajomych i co rusz ktoś mnie pyta czy dzisiaj też będą owoce grillowanie i jest wielce zdziwiony, jak odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie. Ale jakoś nie było do tej pory okazji, żeby się pochwalić grillowanym mięskiem, głównie dla tego, że nie przywiązuje zwykle wagi do robienia zalewy do niego. Trochę tak jak z sałatkami – robię, wrzucam mięso do kruszenia, później na grilla i zapominam – a następnym razem znów robię zalewę wymyślając z tego co mam pod ręką. Ale mam też kilka wypróbowanych baz na podstawie których zwykle robię resztę. Dziś więc wariacja na jedną z nich.
Ok. 0,5 kg karczku
7 goździków
3-4 kulki jałowca
kopiata łyżeczka mielonego kminku
łyżeczka pieprzu Cayenne
niecała łyżeczka soli
2 łyżki sosu słodko-pikantnego Chilli
1 łyżka sosu czosnkowego chilli
Łyżka miodu
Łyżka octu.
Oliwa lub olej.
Mięso kroimy w plastry grubości niecałego centymetra. Zalewy z podanych proporcji powinno starczyć na trochę więcej niż pół kilograma.
Goździki i jałowiec rozbijamy razem w moździerzu, dodajemy kminek, pieprz Cayenne i sól. Jeśli nie mamy mielonego kminku możemy oczywiście utrzeć w moździerzu razem z jałowcem i goździkami cały. Ja nie przepadam za ziarnkami kminku pałętającymi się miedzy zębami w czasie jedzenia, dla tego używam mielonego. Wszystko razem dokładnie mieszamy i przesypujemy do miseczki do której dodajemy resztę składników – sosy chilli, łyżkę miodu i ocet. Najlepiej użyć octu balsamicznego, można również użyć po prostu soku z cytryny, ale troszkę więcej niż łyżkę. Generalna zasada jakiej się trzymam przy większości zalew do mięsa na grilla, to taka, żeby było coś ostrego, trochę słodkiego i coś kwaśnego, oliwa/olej oraz pozostałe dodatki smakowe. Wszystko razem dokładnie mieszam, dolewam oliwy – mniej więcej połowę objętości tego co jest już w misce. Mieszam bardzo dokładnie, tak, żeby olej połączył się z pozostałymi składnikami i powstała jednolita emulsja. Emulsją dokładnie nacieram wszystkie plasterki mięsa, następnie układam je w misce i zalewam pozostałą częścią marynaty. Wsadzam do lodówki nawet na kilka godzin.
A potem to już wiadomo – grill i na grilla mięsko, co jakiś czas jeszcze przesmarować marynatą a później wcinać ze smakiem.
Bardzo smaczne.
Kiedyś już proponowałem wam grillowane owoce, brzoskwinie i ananasy, potem były bakłażany i wtedy ktoś nie wytrzymał i zaczął się domagać treściwego mięska. No więc, żeby nie było – to nie jest tak, że na ja to głównie robię owoce i warzywa na grillu, chociaż muszę przyznać, że od tamtych wpisów nie mam spokoju w gronie znajomych i co rusz ktoś mnie pyta czy dzisiaj też będą owoce grillowanie i jest wielce zdziwiony, jak odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie. Ale jakoś nie było do tej pory okazji, żeby się pochwalić grillowanym mięskiem, głównie dla tego, że nie przywiązuje zwykle wagi do robienia zalewy do niego. Trochę tak jak z sałatkami – robię, wrzucam mięso do kruszenia, później na grilla i zapominam – a następnym razem znów robię zalewę wymyślając z tego co mam pod ręką. Ale mam też kilka wypróbowanych baz na podstawie których zwykle robię resztę. Dziś więc wariacja na jedną z nich.
Ok. 0,5 kg karczku
7 goździków
3-4 kulki jałowca
kopiata łyżeczka mielonego kminku
łyżeczka pieprzu Cayenne
niecała łyżeczka soli
2 łyżki sosu słodko-pikantnego Chilli
1 łyżka sosu czosnkowego chilli
Łyżka miodu
Łyżka octu.
Oliwa lub olej.
Mięso kroimy w plastry grubości niecałego centymetra. Zalewy z podanych proporcji powinno starczyć na trochę więcej niż pół kilograma.
Goździki i jałowiec rozbijamy razem w moździerzu, dodajemy kminek, pieprz Cayenne i sól. Jeśli nie mamy mielonego kminku możemy oczywiście utrzeć w moździerzu razem z jałowcem i goździkami cały. Ja nie przepadam za ziarnkami kminku pałętającymi się miedzy zębami w czasie jedzenia, dla tego używam mielonego. Wszystko razem dokładnie mieszamy i przesypujemy do miseczki do której dodajemy resztę składników – sosy chilli, łyżkę miodu i ocet. Najlepiej użyć octu balsamicznego, można również użyć po prostu soku z cytryny, ale troszkę więcej niż łyżkę. Generalna zasada jakiej się trzymam przy większości zalew do mięsa na grilla, to taka, żeby było coś ostrego, trochę słodkiego i coś kwaśnego, oliwa/olej oraz pozostałe dodatki smakowe. Wszystko razem dokładnie mieszam, dolewam oliwy – mniej więcej połowę objętości tego co jest już w misce. Mieszam bardzo dokładnie, tak, żeby olej połączył się z pozostałymi składnikami i powstała jednolita emulsja. Emulsją dokładnie nacieram wszystkie plasterki mięsa, następnie układam je w misce i zalewam pozostałą częścią marynaty. Wsadzam do lodówki nawet na kilka godzin.
A potem to już wiadomo – grill i na grilla mięsko, co jakiś czas jeszcze przesmarować marynatą a później wcinać ze smakiem.
Bardzo smaczne.