Jajka w koszulkach z karmelem, ananasem i sosem curry.
Dużo pracy, mało czasu ostatnio. Mało czasu na gotowanie a jeszcze mniej na blogowanie. Z jednej strony to fajnie, bo w przypadku pracy na własny rachunek [a ja tak właśnie mam] dużo pracy oznacza zbliżające się wpływy na konto i tłustsze dni, z drugiej strony – no mało czasu to nigdy nic fajnego. Ale wczoraj już obiecałem żonie i gościowi naszemu świątecznemu, że dzisiaj im zrobię waniliowe jajka zapiekane. Oczywiście wieczorem w swoim zapracowaniu zapomniałem już o tym, i okazało się dzisiaj rano, że nie będzie waniliowych jajek, bo nie wstawiłem ich do naciągnięcia waniliowego aromatu. Musiałem coś szybko wymyślić w zamian. No i tak powstało to śniadanie.
3 jajka
200 g jogurtu
Łyżka majonezu
1,5 łyżeczki curry
3 plastry ananasa z puszki
4 łyżki cukru.
Jajka przyrządzamy w koszulkach. Czyli standardowo – woda z octem się gotuje, wlewamy delikatnie jajko z filiżanki, zagarniamy łyżką, gotujemy ok. półtorej minuty, wyciągamy.
Odkładamy na talerz, nie szkodzi, że trochę ostygną - podgrzejemy je później.
Na małej patelni robimy karmel – 4 łyżki cukry prażymy na niewielkim ogniu, aż zacznie się roztapiać. Mieszając ostrożnie dolewamy trochę soku z ananasa – ze 2-3 łyżki. Mieszamy, żeby cukier się roztopił, a nie zbrylił. Gotujemy aż zbrązowieje i zgęstnieje.
Jogurt mieszamy z majonezem i curry.
Ananasa kroimy w kosteczkę.
Jeśli jajka nam w międzyczasie ostygły, to wkładamy je na chwilę do gorącej wody.
Na talerzu układamy ananasa, na środek wylewamy sporego kleksa z sosu curry, na nim kładziemy jajo. Polewamy z wierzchu karmelem.
Udało mi się jakoś zrekompensować tym dwóm babom brak obiecanych waniliowych jajek, wywinąć się i tak nie wywinąłem, bo zaraz stwierdziły, że w takim razie mają one się pojawić w niedziele na świątecznym śniadaniu. No co miałem zrobić – na wszelki wypadek już zamknąłem kilka jajek w szczelnym pojemniku razem z laską wanilii.
Ale tyle szczęścia, że im przynajmniej to bardzo smakowało, jeszcze by mi kazały jakieś obiady wymyślać, albo co… a przecież ja ludzie czasu nie mam.
3 jajka
200 g jogurtu
Łyżka majonezu
1,5 łyżeczki curry
3 plastry ananasa z puszki
4 łyżki cukru.
Jajka przyrządzamy w koszulkach. Czyli standardowo – woda z octem się gotuje, wlewamy delikatnie jajko z filiżanki, zagarniamy łyżką, gotujemy ok. półtorej minuty, wyciągamy.
Odkładamy na talerz, nie szkodzi, że trochę ostygną - podgrzejemy je później.
Na małej patelni robimy karmel – 4 łyżki cukry prażymy na niewielkim ogniu, aż zacznie się roztapiać. Mieszając ostrożnie dolewamy trochę soku z ananasa – ze 2-3 łyżki. Mieszamy, żeby cukier się roztopił, a nie zbrylił. Gotujemy aż zbrązowieje i zgęstnieje.
Jogurt mieszamy z majonezem i curry.
Ananasa kroimy w kosteczkę.
Jeśli jajka nam w międzyczasie ostygły, to wkładamy je na chwilę do gorącej wody.
Na talerzu układamy ananasa, na środek wylewamy sporego kleksa z sosu curry, na nim kładziemy jajo. Polewamy z wierzchu karmelem.
Udało mi się jakoś zrekompensować tym dwóm babom brak obiecanych waniliowych jajek, wywinąć się i tak nie wywinąłem, bo zaraz stwierdziły, że w takim razie mają one się pojawić w niedziele na świątecznym śniadaniu. No co miałem zrobić – na wszelki wypadek już zamknąłem kilka jajek w szczelnym pojemniku razem z laską wanilii.
Ale tyle szczęścia, że im przynajmniej to bardzo smakowało, jeszcze by mi kazały jakieś obiady wymyślać, albo co… a przecież ja ludzie czasu nie mam.