Indyk w chrupiącej pierzynce, frytki z jabłek i Rumcajs
W najbliższym czasie napiszę trochę o tym co jedzą Czesi albo co mi się wydaje, że jedzą. ;-) I nie będę podawała przepisów na knedliki - kostki bułek z dodatkiem mleka i drożdży uformowane w kształt chlebka, cięte w plastry, które podaje się na ciepło z kawałkami mięsa i przesolonym sosem. Jadłam je w Pradze i w Jicinie i nie wiem, czy jeszcze kiedyś się na nie skuszę. ;-) Wykorzystam za to receptury z miesięcznika o kulinariach, które jest wydawane w Czechach i zawiera wiele ciekawych pomysłów na domowe jedzenie. Sierpniowy numer pisma "Gurmet" kupiłam sobie w Jicinie. W tym bajkowym miasteczku można zjeść jedzenie typowo czeskie, ale na rynku króluje pizza na cienkim spodzie sprzedawana na wynos, nawet w ćwiartkach, a w drodze do iczyńskiej synagogi po całej ulicy rozchodzi się apetyczny zapach z indyjskiej restauracji zawsze pełnej gości. Miasteczko, w którym mieszkałam, to Żeleznice. Małe, urokliwe, klasycystyczne. Z pięknym rynkiem, uroczymi uliczkami pełnymi malowniczych domków ozdobionych subtelnie, bardzo ładnie, z małymi, skromnymi szyldami. Panuje w nim cisza, spokój, w ciągu dnia przynajmniej raz przelatuje nad nim balon i wtedy można poczuć się tak, jakbyśmy cofnęli się w czasie. Wieczorami słychać szmery rozmów, śmiech i śpiewy dochodzące z gospod. A przy samym rynku mieści się restauracja z niesamowitym menu. W śroku nocy gasną latarnie i można podziwiać gwiaździste niebo.
Po zwiedzeniu Jicina, czyli miasteczka Rumcajsa (to w Jicinie żył Radek Pilarz, który narysował tę ulubioną przeze mnie bajkową postać i podarował jej swoją fizjonomię), tzw. Bramy do Czeskiego Raju, bardzo często jeździliśmy w Prachowskie Skały. Zmęczeni chodzeniem po skałach, po lasach, w których grasował Rumcajs siadaliśmy przy pysznym piwie i wspaniałych naleśnikach z sosem bolońskim albo ze szpinakiem i fetą. Nie jedliśmy tłusto, nudno i ciężko.
Po powrocie do domu tęsknimy za winiarnią, która okazała się wspaniałą restauracją, za naleśnikami, pizzą, której mały kawałek można kupić na wynos, za pysznym masłem, za czeskimi słodyczami i piwem i tymi malinowymi lodami w czekoladzie, które kupowałam w maleńkim sklepiku wrzucając drobne do pudełka. Za krajobrazami, urodą miasteczek, za pięknymi skałami i za życzliwymi nam ludźmi, którzy często mówią "Dzień dobry", "Dziękuję", "Poproszę", "Przepraszam".
A pierwszy przepis, który zrobiłam na pamiątkę wyjazdu do Czech, to chrupiący indyk i frytki z jabłek. Doskonała propozycja dla dzieci.
Indyk w chrupiącej pierzynce i frytki z jabłek
1 kg indyka l. 2 piersi kurczaka
paczka płatków kukurydzianych
sos chilli, jakiś dobry, najlepiej domowy lub jogurt naturalny i sporo ciekawych, ulubionych przypraw
sól
natka pietruszki
mus jabłkowy, ok. 300 ml
5 jabłek słodko-kwaśnych, twardych
łyżka masła
świeży tymianek
Mus podgrzewam na średnim ogniu dotąd, aż zmniejszy swoją objętość. Zanim się przypali wyłączam ogień. Do musu dodaję masło i łyżeczkę soli.
Obrane jabłka kroję na ćwiartki, a je na jeszcze mniejsze części, tak by przypominały swoim kształtem ziemniaczane frytki. Wkładam je do musu, wsypuję tymianek i rękoma delikatnie mieszam, by mus i zioła oblepiły je ze wszystkich stron.
Układam na papierze do pieczenia, na płasko.
Mięso kroję na małe kawałki i albo po osoleniu zanurzam w sosie chilli albo w jogurcie wymieszanym z przyprawami i natką. Następnie mięso obtaczam w pokruszonych kukurydzianych płatkach. Mięso też układam w płaskiej formie, na papierze do pieczenia. Piekę w ratach (całość mi się naraz nie zmieściła) w 190 stopniach, przez ok. 20 minut.
* źródło - "Gurmet"
Jicin
Jicin widziany z Iczyńskiej Wieży
synagoga w Iczynie
nie ma jak pompa na placu zabaw
w muzeum Rumcajsa i Manki (wcale nie Hanki ;-))
a to już Żeleznice
tu kupowałam szynkę
szyld pysznej restauracji
spójrzcie na trzecią pozycję od dołu
zachowawczo zamówiłam drób po azjatycku, mimo że mogłam skosztować np. mięso jelenia, ale jelenia bardziej mi było szkoda
Prachowskie Skały