Granola bananowa
Bananki mają to do siebie, że lubią zostać zapomniane i osiągnąć tym samym stan, w którym nie są już boskie w smaku przy spożyciu na surowo. Jak się takiego bananka znajdzie, to należy go przerobić na pyszne ciasto czy gofry bananowe albo choćby bananową granolę, do której podobnie jak do granoli dyniowej dodaje się mniej cukru, bo część słodyczy pochodzi z dyni/banana. U nas granola ma wielkie powodzenie, ale jeśli dla waszych maleństw jest zbyt twarda, to albo zalewajcie im ją na kilka minut przed podaniem, by zmiękła, albo zaproponujcie domowe płatki śniadaniowe, które są (przynajmniej według mnie) rewelacyjne wprost. Trochę głupio mi tak mówić o przepisie własnego pomysłu, ale efekt zapieczenia ekspandowanych ziaren przerósł moje najśmielsze oczekiwania, w związku z czym jaram się tym faktem już ponad dwa lata.
A tymczasem na granolę bananową przygotować musimy:
paczkę płatków owsianych (400 g)
po 2 łyżki pestek słonecznika, sezamu i nasion lnu*
dojrzałego banana
50 ml syropu klonowego lub domowego karmelu
2 łyżki karobu
po garści rodzynków i rozdrobnionych suszonych bananów
łyżkę tłuszczu (oleju, masła klarowanego lub innego, np. kokosowego)
po łyżeczce cynamonu i cukru z wanilią
Płatki wymieszać w misce z pestkami, nasionami, karobem i cynamonem. Rozpuszczony tłuszcz zmiksować z syropem i bananem, a następnie wmieszać dokładnie w miks płatków z dodatkami. Piekarnik z termoobiegiem rozgrzać do 170 stopni. Mieszankę rozłożyć na wyłożonej papierem do pieczenia blasze i wstawić do piekarnika na 10 minut. Przemieszać i wstawić na kolejne 10-15 minut - granola musi się zrumienić. Gdy będzie gotowa wyłączyć piekarnik, dodać rodzynki oraz banany, wymieszać i trzymać jeszcze 2-3 minuty w zamkniętym, wyłączonym piekarniku. Gdy wystygnie przełożyć do szczelnie zamykanego słoja.
*kto może, ten rzecz jasna dodaje też orzechy lub migdały