Faworki
Długo nie mogłam znaleźć idealnego przepisu na faworki. Szukałam, testowałam i nigdy nie byłam zadowolona z efektu. Wolałam robić pączki. Ale od czasu, jak wypróbowałam przepis Liski, nie szukam już dalej. Trzy pełne talerze pysznych, kruchutkich i delikatnych faworków znikają w zawrotnym tempie.
Faworki, to również sposób na wspólne spędzenie czasu w kuchni z moim synem. Krzyś przeplatał paseczki ciasta a ja wałkowałam, jednocześnie przepytując go z tabliczki mnożenia. Uwielbiam takie wspólne chwile w kuchni. Wchłanianie rodzinnej atmosfery. A później - jedzenie faworków z babcią, dziadkiem, ciocią ...
Przepis na faworki podaję za Liską. Ja jednak nie wybijam ciasta wałkiem, ale długo je wygniatam. Po godzinie spędzonej w lodówce, w czasie wałkowania widać pęcherzyki powietrza w cieście.
Faworki
trzy kopiaste talerze
Ciasto:
1/2 kg mąki
5 żółtek
2 łyżki octu
szczypta soli
200 g kwaśnej gęstej śmietany 22 lub 18%
do smażenia: olej, Planta (3-4 kostki) lub smalec
do posypania: cukier puder wymieszany z wanilią
Mąkę wysypać na stolnicę, wbić żółtka, dodać śmietanę, sól i ocet. Zagnieść gładkie ciasto. Wybić drewnianym wałkiem, następnie zawinąć w ściereczkę i schłodzić przez ok. 1 godzinę.
Po wyjęciu z lodówki, podzielić na kilka części - te, których nie wałkujemy, trzymamy pod ściereczką, żeby ciasto nie wysychało. Wałkować jak najcieniej podsypując niewielką ilością mąki. Wałkować bardzo cienkie, prawie przezroczyste. Formować faworki: ciasto pociąć na paski długości 12 cm i szerokości 3 cm, w środku wzdłuż naciąć ostrym nożem i koniec faworka przewlekać przez środek nacięcia.
Smażyć w gorącym (temp. 180°C), głębokim tłuszczu z obu stron na złoty kolor. Osączyć z tłuszczu na papierowym ręczniku, posypać cukrem pudrem.