Dwudziestolatki kontra ja. I domowa granola z miechunką

Dwudziestolatki kontra ja. I domowa granola z miechunką

O tym, że dwudziesty pierwszy wiek jest kompletnie odarty z romantyzmu, już kiedyś pisałam. Cóż, cztery tygodnie spędzone z ludźmi ode mnie młodszymi o mniej więcej dekadę sprawiły, że utwierdziłam się w tym przekonaniu. Dzisiaj młodzi ludzie nie marzą o wielkiej miłości, nie szukają tego jedynego, którego będą mogli kochać już na zawsze. Owszem, idea miłości nie jest im obca, ale na to przecież będzie jeszcze czas. Teraz liczy się dobra zabawa, a one night stands (zostałam uświadomiona z błyskiem politowania w oku, że tak to się właśnie nazywa) to wśród dwudziestolatków norma. Któż by chciał wzdychać do nieosiągalnej ukochanej, układać liryczne poematy i zadowalać się nieśmiałym uśmiechem? Kto w ogóle ma czas na takie bzdury...? O kupowaniu kwiatów czy całowaniu kobiet w rękę nawet nie będę wspominać. Powoli te staromodne zwyczaje odchodzą do lamusa, i choć jest mi szkoda, to w sekrecie się Wam przyznam, że całowana w rękę nigdy być nie lubiłam; zawsze mnie to peszy i krępuje. Gdy więc w końcu zamknęłam się w swoim pokoju, zupełnie sama, odetchnęłam z ulgą. Jakoś tak zaczęłam się cieszyć z tych moich trzydziestu lat i faktu, że mogę nie spędzać całego dnia wpatrzona w ekran mojego smartfona, mogę za to tęsknie wzdychać za ukochanym, gdy nie widzę go przez cały tydzień. A tenże ukochany poniesie moją ciężką walizkę i otworzy przede mną drzwi bez patrzenia na mnie spod zmarszczonych brwi i wytykania, że przecież w dzisiejszych czasach obowiązuje równouprawnienie.
W tym wszystkim czuję się taka cudownie staroświecka...
Spędzanie długich godzin na przygotowywaniu obiadu dla męża i dzieci też jest passe (nikt nie chce być przecież kurą domową), jednak slow food jest aktualnie w pełnym rozkwicie. Oznacza to, że domową granolę przygotowuje każdy, kto chce być trendy. Ja też piekę blaszkę tego cuda przynajmniej raz w tygodniu; nie dlatego, że pędzę za modą, ale dlatego, że smak domowej granoli jest nieporównywalnie lepszy od tej kupnej. W dodatku można przyrządzać takie mieszanki, o jakich dyrektorom koncernów się nawet nie śniło.
Tym razem miałam w domu miechunkę; miałam tez ogromną ochotę na jej zużycie. Na blogu Truskawkowej Ani znalazłam idealny przepis, i szybciutko zabrałam się do rzeczy. Jak każda granola, ta również jest bajecznie prosta w przygotowaniu. Delikatny smak i zapach korzennych przypraw nadaje jej jesiennego charakteru, a słodko-kwaśne miechunki i wiśnie niepowtarzalnego smaku. Całość jest tak pyszna, że nawet, gdy śniadanie trzeba jeść o pierwszej nad ranem sprawia, że nadchodzący dzień widzi się w odcieniach pudrowego różu.
Domowe granole przygotowała też dzisiaj Chantel.
Granola z migdałami, suszoną miechunką i wiśniami
Zdjęcie - Dwudziestolatki kontra ja. I domowa granola z miechunką - Przepisy kulinarne ze zdjęciami
Składniki: (na 2 l słoik)

  • 400 g drobnych płatków owsianych
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki kardamonu
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 100 g migdałów w skórkach
  • 100 g ziaren słonecznika
  • 75 g ziaren sezamu
  • 150 ml soku jabłkowego
  • 85 ml syropu klonowego
  • 50 ml oleju
  • 60 g suszonej miechunki
  • 75 g suszonych wiśni

Płatki wymieszać z cynamonem, kardamonem i solą. Dodać grubo posiekane migdały, słonecznik i sezam. Wymieszać. Sok jabłkowy, syrop klonowy i olej połączyć. Wlać do suchych składników, wymieszać. Granolę rozłożyć równomiernie na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec w 180 st. C. przez 15 minut. Przemieszać.
Piec kolejne 15 minut w 160 st. C. Wymieszać.
Dopiekać jeszcze 10-15 minut w 160 st. C. Ostudzić.
Wymieszać granolę z owocami. Przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku.
Smacznego!
Czy zdajecie sobie sprawę, że już za chwilę będziemy mieć Halloween...? Ależ ten czas pędzi...

Kategorie przepisów