Domowy smalec ze skwarkami
Smalec ze skwarkami robię raz lub dwa razy do roku w okresie jesienno-zimowym. Gości on w mojej kuchni rzadko, abyśmy wszyscy mogli za nim zatęsknić. Dzięki temu, zamiast słyszeć od domowników „ojej, znowu smalec?!”, to słyszę „a zrobiłabyś może smalec, tak dawno nie było...” Bardzo lubię patrzeć jak skwarki skwierczą, jak szkli się cebulka. A później obserwować jak bieleje wlany do miseczek. Kromka świeżego chleba ze smalcem przywołuje wspomnienia ferii u Babci. Pamiętam, jak drobniutko kroiła słoninę, wrzucała do garnka i stawiała na ogniu. A ja obserwowałam podskakujące skwarki przy akompaniamencie głosu „nie podchodź za blisko, bo się oparzysz”. Jak widać skłonności do obserwowania całego procesu miałam od zawsze. Z tą tylko różnicą, że kiedyś, tam u Babci, z racji wieku (i wzrostu) moja buzia była bliżej kuchenki:) Gotowy smalec był rozlewany do miseczek i stawiany na stole na zimnej werandzie. Utkwiły mi w pamięci również tunele drążone nożem w naczyniu z zastygniętym smalcem. Bo najlepsze, czyli skwarki zawsze opadały na dno:)
domowy smalec ze skwarkami 2 nieduże miseczki
60 - 70 dkg dobrej jakościowo słoninywieprzowej (nie mielonej )
1 średnia cebula
1 łyżeczka majeranku (opcjonalnie)
Słoninę pokroić ostrym nożem w bardzo drobną kostkę. Przełożyć ją do garnka i na małym ogniu podgrzewać do wytopienia. W międzyczasie cebulę pokroić w drobną kostkę i wrzucić do skwarek. Smażyć jeszcze kilka minut, aż cebula się zarumieni. Odstawić z palnika i wmieszać majeranek. Przelać do miseczek i odstawić do stężenia.