Ciasto orzechowe z figami
W pobliskiej placówce niepublicznej opieki zdrowotnej stoi Maszyna Grzechu. Pielgrzymują do niej ci, których dręczy chuć na chwilę słodyczy. Ja też. Ale po kolejnym batonie, który popsuł mi zęby oraz talię postanowiłam, że koniec z rozpustą. Kupną, batonową rozpustą, rzecz jasna. Teraz jak już muszę, to dziabię coś, co sobie sama zrobię. Czasem jest to coś zdrowszego, np. sezmowe trufelki czy jogurt z granolą i owocami, a czasem coś mniej zdrowego, ale wciąż daleko wyprzedzającego batony w kwestii zdrowotności. Na przykład wypiek w stylu bohatera niniejszego wpisu. Przepis znaleziony tutaj, lekko zmodyfikowany i... zaliczony. Ciasto jest w porządku, ciekawe całkiem. Zrobiłam w dużej tortownicy, bo u nas największe wzięcie mają chrupiące skórki. I dlatego następnym razem dodam nieco więcej orzechów i zrobię z niego ciasteczka a'la makaroniki. Polałam ciasto najzwyklejszym ganachem z rozweselającym dodatkiem alko i posypałam kandyzowaną skórką z pomarańczy. Deserek wyszedł przyjemny, może nie szałowy, ale na pewno wart wypiekania. Od czasu do czasu, no bo ta talia...
Na kuchennym stole rozłóżmy:
6 białek
szklankę mielonych orzechów laskowych
ok. 180-200 ml cukru
100 g startej gorzkiej czekolady
50 g drobno pokrojonych suszonych fig (mniej więcej 4 sztuki)
30 g rodzynków
20 g żurawiny
szczyptę soli
Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodawać stopniowo cukier, wciąż ubijając (ja ubijam mikserem). Masa powinna być lśniąca i gęsta, więc jest nie jest wystarczająco gęsta, należy dodać cukru. Dodać orzechy, czekoladę oraz suszone owoce i delikatnie wymieszać. Dno tortownicy (22-24 cm) wyłożyć papierem do pieczenia, boki natłuścić. Przełożyć masę, wyrównać. Piec w 160 stopniach (termoobieg) przez ok. godzinę. Gdy wystygnie, polać ganachem.