Chrust Neli Rubinstein
Zdążyłam, na szczęście, z przepisem na te chrusty jeszcze w karnawale. Uff:-) Nie wiem jak u Was, ale u nas to właśnie one królują w tłusty czwartek i na ostatki. Ulubione przez dzieci. Choć nie tylko przez nie;-) Amatorów chrupiących faworków nie trzeba namawiać. Robi się błyskawicznie. Tym bardziej zachęcam do ich ukręcenia:-)
Przepis Anieli Rubinstein z książki "Kuchnia Neli": Składniki:
- 1 jajko
- 2 żółtka
- 1 łyżka (15 ml) octu
- 2 łyżki (30 ml) rumu
- 2 łyżki (30 g) drobnego cukru – ja dałam 15 g
- 1/8 łyżeczki soli
- 1/3 szklanki (80g) kwaśnej, gęstej śmietany
- 2 łyżki (35 g) bardzo miękkiego masła
- 2 szklanki (280 g) mąki pszennej tortowej
+
- tłuszcz do smażenia (smalec, olej)
- mąka do podsypywania blatu
- cukier do obsypania faworków
Przygotowanie: Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. W misce zmiksować jajko z żółtkami, solą i cukrem. Dodać ocet i rum i zmiksować do połączenia. Dodać masło i śmietanę i znowu zmiksować do połączenia. Jeżeli zostaną małe grudki, to nic nie szkodzi. Cały czas miksując dodawać po trochu mąkę. Miksować do czasu, aż ciasto będzie gładkie i jednorodne. Blat podsypać lekko mąką i wyłożyć na nią ciasto. Wyrabiać je dłońmi około 5 minut. Wyrabianie powinno polegać na składaniu i rozpłaszczaniu ciasta. W ten sposób wtłacza się w ciasto powietrze i w trakcie smażenia powstaną duże bąble. Ciasto zawinąć w folię spożywczą i odstawić na blacie (w temperaturze pokojowej) na 10 minut. Na małym gazie w dużym garnku lub w głębokiej patelni rozgrzać tłuszcz. Tłuszcz lepiej rozgrzewać długo niż szybko na dużej mocy. Powinien być bardzo gorący (smalec - 180 stopni C), ale nie może dymić. Przed smażeniem faworków trzeba sprawdzić temperaturę rozgrzania przez wrzucenie kawałka ciasta. W dobrze rozgrzanym tłuszczu faworki od razu wypływają na powierzchnię, a wokół smażącego się ciasta robi się bardzo dużo bąbelków powietrza. Przygotować duży talerz wyłożony ręcznikami papierowymi. Ciasto podzielić na 5 części. 1 część wyłożyć na blat podsypany mąką. Resztę ciasta zawinąć ponownie w folię. Ciasto rozwałkować bardzo cienko. W razie potrzeby podsypać je jeszcze mąką. Ostrym nożem lub radełkiem (ja używam noża do pizzy) podzielić je na paski ok 3 cm szerokie i 9 cm długie. Na każdym pasku zrobić wzdłuż na środku 3 cm nacięcie. Przez to nacięcie przeciągnąć jeden z końców paska. Smażyć porcjami po 3-4 faworki jednocześnie. Po około 20 sekundach kiedy od spodu zaczną się rumienić, przełożyć je widelcem lub drewnianym patyczkiem do szaszłyków na drugą stronę i smażyć jeszcze przez około 20 sekund do chwili, aż lekko zrumienią się z drugiej strony. Dobrze usmażone faworki powinny być lekko złote. Faworki wyławiać łyżką cedzakową lub drewnianym patyczkiem i układać na papierowych ręcznikach. Po ostudzeniu posypać cukrem pudrem. Tak samo postąpić z pozostałymi porcjami ciasta. Ciasto surowe można przechowywać w lodówce do 2 dni lub zamrozić.