chleb drożdżowy ze śliwkami
zazwyczaj chleb piekę w maszynie, korzystając z codziennych przepisów, ale czasem chcę upiec (i zjeść ;)) coś innego. tak było na przykład w okolicy świąt, kiedy mocno za mną chodził (i wychodził ;)) chleb z suszonymi śliwkami. przepis znalazłam u Kukunariss, rzeczywiście - wykonanie banalne, chleb samorobiący się, a jak smakuje..! ach, obłędnie :)
składniki, w mojej wersji:
- 3 szklanki mąki pszennej chlebowej (typ 650)
- 1 1/2 szklanki wody
- 1,5 łyżeczki soli
- 3g drożdży suszonych
- 6-8 suszonych śliwek
przygotowanie:
do miski wsypać mąkę, sól, i drożdże, zamieszać wszystko, po czym dodać wody, i wymieszać na względnie gładką masę. nie ugniatać, nie wyrabiać, ot - pomachać łyżką, żeby wszystkie składniki się połączyły. odstawić na bok, na jakieś 12-18 godzin, i - niech sobie rośnie. ma stać w normalnej, pokojowej temperaturze, nic cieplejszego. a, przykryć jeszcze miskę z ciastem, ścierką albo folią spożywczą.
po wyrośnięciu wylać ciasto na lekko omączony blat (podkładkę?) i zagnieść (poskładać ;)) kilka razy, tak, żeby obecne w cieście powietrze uszło bokiem. ugormować bohenek, i zawinąć w ścierkę (uprzednio posypaną mąką lub otrębami), do wyrośnięcia (położone na blacie kuchennym z niego nie ucieka ;)) - leżakuje jakieś 1,5-2 godziny, do podwojenia objętości.
rozgrzać piekarnik (ja ustawiam maksymalną temperaturę, czli 240 stopni) i włożyć do niego naczynie, w którym palnujemy piec chleb (albo naczynie żaroodporne z pokrywką, albo keksówka, szczelnie potem owinięta folią aluminiową)
rozgrzane naczynie trzeba wyjąć, przełożyć do niego chleb, wcześniej rosnący sobie w ścierce, i postarać się nie oparzyć, i teraz właśnie przykryć czymś formę. piec w maksymalnej temperaturze ok pół godziny, po czym zmniejszyć temperaturę, ściągnąwszy zarazem pokrywkę z naczynia, i dopiec tak jeszcze około 10 minut (aż zacznie pachnieć w całym domu).
wystudzić na kratce, nie zjeść całego na gorąco :)