BUŁECZKI KOKOSOWE
Te bułeczki robiłam już jakiś czas temu. Najpierw upiekłam muffiny z wiórkami kokosowymi , a zaraz na drugi dzień właśnie bułeczki kokosowe - taką miałam wielką ochotę na coś kokosowego . Dlaczego tak długo zwlekałam z wstawieniem przepisu ? Otóż ostatnio jakoś tak zupełnie bezkrytycznie podchodzę do nowych , nie wypróbowanych jeszcze przepisów i robię dokładnie tak , jak podaje receptura , a nie zawsze jest ona dokładna (to już trzeci z kolei przepis do powtórki! ). Doszłam jednak do wniosku , że w tym przypadku wystarczy "niewielka" korekta (dokładnie chodzi o ilość płynu) i wszystko będzie dobrze , dlatego też zdecydowałam się podać ten przepis , bo naprawdę wart jest wypróbowania.
Ale może od początku. Bułeczki te wypatrzyłam na jednym z blogów i od razu mi się spodobały. W oryginale był to przepis na ogromną porcję , więc od razu podzieliłam wszystko na połowę. Nawet nie zwróciłam uwagi na to , że dodając tyle wody wyjdzie mi bardzo rzadkie ciasto. No i wyszło , dlatego musiałam dosypać tyle mąki , co prawie na całą porcję! Wyszły mi 4 blaszki bułeczek , ale mimo wszystko zjedliśmy je dosyć szybko (tylko 1/4 porcji zamroziłam). Samo ciasto wyszło tak jak się zresztą spodziewałam , dosyć suche , mało słodkie i już czerstwe na drugi dzień , ale ten kokos , a przede wszystkim ta słodziutka polewa... Dlatego też mogę zapewnić , że będzie powtórka i to smaczniejsza ;-) Nie lubię podawać przepisu zanim sama DOKŁADNIE wszystkiego nie przetestuję , ale z uwagi na to , że nie wiem kiedy znowu do niego wrócę (na razie zaspokoiłam swój apetyt na kokos) , więc postanowiłam podać go już dzisiaj.
Przepis znalazłam na tym blogu. Podałam składniki na połowę porcji według oryginalnej wersji , a swoje uwagi dopisałam w nawiasach.
Składniki:
- 1/2 szkl. cukru
- 2 szkl. letniej wody (UWAGA: to zdecydowanie za dużo! )
- 1 łyżka suszonych drożdży
- 1/2 szkl. kwaśnej śmietany
- 3 jajka
- 1/2 łyżki soli (dałam 1/2 łyżeczki)
- 1/2 szkl. oleju
- 5 szkl. mąki
W połowie szklanki wody rozpuścić 2 łyżki cukru , posypać drożdżami i zostawić na 10 minut.
Jajka wymieszać z resztą cukru , śmietaną , solą , olejem , wodą (na początek proponuję wlać tylko 1/2 szklanki) , wyrośniętymi drożdżami i 1 szklanką mąki , dobrze wymieszać. Następnie dodać resztę mąki i zagnieść miękkie ciasto (jeśli potrzeba , teraz można dolać nieco więcej wody). Zostawić przykryte do wyrośnięcia na 1 godzinę. Odgazować i zostawić na kolejną godzinę.
Nadzienie:
- 3/4 szkl. cukru
- 3/4 szkl. wiórków kokosowych
- ew. drobno starta skórka z pomarańczy
Dodatkowo:
- ok. 2 łyżki masła do smarowania
Wyrośnięte ciasto rozwałkować na kształt prostokąta o grubości ok. 1 cm. Posmarować rozpuszczonym masłem , posypać wymieszanymi ze sobą składnikami nadzienia , zrolować ciasto i pokroić na krążki o grubości około 2,5 cm. Układać na wyłożonej pergaminem blasze i zostawić do wyrośnięcia na około 30 minut. Piec 20-30 minut w temp. 180-200 st.C. Od razu po wyjęciu z piekarnika polać lukrem w "esy-floresy".
Lukier:
- 3/4 szkl. cukru
- 1/2 szkl. kwaśnej śmietany
- 1/3 kostki masła
- ew. niepełna łyżka drobno startej skórki z pomarańczy (ja zamiast tego dałam odrobinę aromatu śmietankowego)
Wszystko razem wymieszać w garnuszku , podgrzać i gotować 1 minutę. Przestudzić (nie musi całkiem wystygnąć , tylko żeby trochę zgęstniało).