Brownie na palonym maśle
Niby zwyczajne brownie, a jednak. Miłość do palonego masła wyssałam z mlekiem matki, a raczej z leniwych, które moja mama posypywała mi bułką tartą oraz cukrem i polewała lekko przypalonym masełkiem. Nie jest ono zbyt zdrowe, niestety. Ale od czasu do czasu da się znieść. A w tym cieście jest wprost genialne, warto zaryzykować. To jest niewypowiedzianie smakowite ciasto. Ma cudowną, idealną konsystencję i lekko orzechowo-słony smak. Niom... Niestety, nie wiem, skąd mam przepis. Z jakiejś kartki, po prostu.
PS. Dodanie z lekka przypalonego masła do brownie nie jest wynikiem mojego geniuszu, niestety. Po prostu trochę mi się przypaliło podczas rozpuszczania i pomyślałam sobie, że jak tak dobrze smakuje na leniwych, to w cieście też będzie. I nie pomyliłam się. Poza tym gdzieś już widziałam ciasta czy ciastka na palonym maśle, więc szczególnie to nie ryzykowałam.
Weźmy:
200 g gorzkiej czekolady
180 g cukru (w tym 50 g dark muscovado)
80 g masła
65 g mąki
3 jajka
3 szczypty soli
miąższ z laski wanilii
Masło postawić na dość silnym ogniu i podgrzewać, aż nieco ściemnieje i nabierze orzechowego zapachu. Błyskawicznie zdjąć z ognia i gdy przestanie wrzeć wrzucić połamaną czekoladę. Mieszać, aż czekolada się rozpuści. W osobnej misce ubić jaja z cukrami i wanilią na puszystą masę. Wymieszać ją z masą czekoladową (mikserem), a następnie dodać mąkę i delikatnie zmiksować. Blachę wielkości ok. 18x24 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wylać do niej ciasto i wyrównać. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni (termoobieg) i piec ok. 20 minut. Odstawić do ostygnięcia i pokroić na porcje.