Afrykańskie pączki. Kokosowe!
Powoli popadam w nerwicę. Zbliżające się wielkimi krokami egzaminy przyprawiają mnie o ból głowy, niemożność zaśnięcia, a co za tym idzie - chroniczne niewyspanie. Przez to, że jestem zmęczona, jestem jeszcze bardziej nerwowa... I kółko się zamyka. Ale my, kobiety, już chyba tak po prostu mamy.
Dla przykładu, sytuacja z zeszłego tygodnia. Na zajęciach dźwięk w telefonie mam oczywiście wyłączony, gdy więc wychodzę z sali, zerkam kontrolnie na ekran, czy przypadkiem ktoś nie dzwonił. I tak jak zazwyczaj nie dzieje się zupełnie nic, tak pewnego dnia zobaczyłam dwa nieodebrane połączenia! W dodatku oddalone od siebie zaledwie o kilka minut; pierwsze od Karoliny, drugie od C. Od razu więc wymyśliłam, że na pewno coś się stało (i to z pewnością coś niedobrego; zauważyliście, że ludzie dużo szybciej dzielą się złymi wieściami niż dobrymi...?). Czym prędzej wykonałam więc telefony do obojga, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, cóż to za niesłychane wypadki sprawiły, że niemal jednocześnie próbowali się ze mną skontaktować. Oczywiście okazało się, że jedno z drugim nie miało nic wspólnego. C. akurat wracał z pracy, więc postanowił sprawdzić, czy mam chwilę na pogaduchy, a telefonem Karoliny bawił się jej syn i nieopatrznie wybrał mój numer. Ot, i cała tajemnica. Ja już tymczasem zdążyłam ułożyć teorie spiskowe, których sam Faber by się nie powstydził...
Tak więc, nerwowość i panika to aktualnie moja codzienność. I nic się w tej materii nie zmieni aż do przyszłego piątku, kiedy będzie po wszystkim i dowiem się, czy zaliczyłam. Na samą myśl trzęsą mi się ręce...
Tymczasem jednak zajmijmy się czymś przyjemniejszym. Już za dwa dni Tłusty Czwartek - ulubione święto C., które bardzo szybko postanowił zaszczepić na naszym domowym gruncie. Polega to na tym, że już w połowie stycznia zaczyna marudzić o pączki. Gdy dowiedział się, że w tym roku nic z tego nie będzie, bo nie tylko w sam najważniejszy w roku czwartek, ale też w jego okolicach w domu mnie nie będzie, popadł w odrętwienie. W weekend zakasałam więc rękawy, i zabrałam się za wyrabianie ciasta. Drożdżowe zawsze mnie uspokaja; postanowiłam i tym razem zawierzyć jego terapeutycznym możliwościom.
Przepis z bloga Hello morning przypadł mi do gustu od pierwszego wejrzenia. Nietradycyjne, bo trójkątne, w dodatku pochodzące z dalekiej Afryki. Ciekawymi składnikami są tutaj mleczko i wiórki kokosowe, a także mąka ryżowa. Nie mogłam się oprzeć, musiałam spróbować. Pączki okazały się wyśmienite! Lekkie i delikatne, a do tego chrupiące! Wydaje mi się, że to właśnie dzięki mące ryżowej zyskują chrupiącą skorupkę. Wnętrze pozostaje przy tym miękkie i puszyste, o idealnie zrównoważonym, kokosowym aromacie. Wstyd się przyznać, ale od razu zjedliśmy ponad połowę. Takie jeszcze ciepłe smakują przecież najlepiej!
Kokosowe mandazi - afrykańskie pączki
Składniki: (na 24 sztuki)
- 55 g cukru trzcinowego
- 12 g świeżych drożdży
- 165 ml letniej wody
- 125 ml mleczka kokosowego
- 300 g mąki pszennej
- 120 g mąki ryżowej
- 20 g wiórków kokosowych
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu
dodatkowo:
- 3 łyżki cukru pudru
- 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
Drożdże rozetrzeć z 1 łyżeczką cukru, dodać 65 ml wody i 3 łyżki mąki. Wymieszać, odstawić na 10-15 minut. Do rozczynu dodać mleczko kokosowe i resztę wody, wymieszać. Następnie dodać przesiane mąki, pozostały cukier, wiórki kokosowe i kardamon. Wyrobić gładkie ciasto, odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 1 godzinę.
Wyrośnięte ciasto jeszcze raz szybko zagnieść. Podzielić na 4 równe części, każdą rozwałkować na okrąg o grubości 5 mm. Każdą część pokroić na 6 trójkątów, jak tort. Zostawić na oprószonym mąką blacie na 15 minut.
W dużym, szerokim garnku rozgrzać olej. Smażyć pączki z obu stron na jasnobrązowy kolor. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem wymieszanym z cynamonem.
Smacznego!
Szczerze mówiąc, są tak pyszne, że nawet nie brakowało mi nadzienia. Same w sobie są wystarczająco aromatyczne i pełne smaku. W dodatku robi się je naprawdę szybko i przyjemnie, i nawet to smażenie w głębokim oleju nie jest tak straszne, jak można by się spodziewać...