Zrazy zawijane
wołowina - tzw. zrazówka albo ligawa - pokrojona w grube na palec plastry - może być też polędwica wołowa
ogórek kiszony krojony w słupki
boczek wędzony krojony w słupki
cebula krojona w grube "pióra"
musztarda (ja zawsze używam sarepską)
dwie szklanki bulionu albo rosołu wołowego lub wegetariańskiego
2-3 suszone grzybki
sól, pieprz do smaku
2 liście laurowe
kilka owoców jałowca
olej do smażenia
mąka pszenna
Plastry wołowiny rozbijam lekko tłuczkiem. Każdy plaster smaruje musztardą, układam na nim kawałek ogórka, boczku i cebuli. Zawijam - a właściwie zwijam w rulonik - dość ciasno i wbijam dwie wykałaczki, tak by się ruloniki nie porozpadały.
Kiedy juz wszystkie zrazy będą gotowe oprószam je delikatnie mąka i układam na bardzo mocno rozgrzanym na patelni oleju i szybko smażę ze wszystkich stron. Następnie przekładam obsmażone zrazy do szerokiego garnka. Dolewam szklankę rosołu i zlewam sos, który powstał na patelni. Dorzucam liście laurowe, owoce jałowca, grzyby, trochę pieprzu i solę do smaku, ale ostrożnie, bo rosół jest słony! Zmniejszam ogień i dusze pod przykryciem około 40-50 minut. Czasem godzinę, ale na małym ogniu. Wszystko zależy od rodzaju mięsa. Polędwica nie potrzebuje długiego duszenia ale ligawa nawet godzinkę, inaczej jest twarda jak podeszwa.
Od czasu do czasu dolewam rosołu. W razie potrzeby można dolać wody.
Zrazy najlepiej smakują w towarzystwie tłuczonych ziemniaków albo kaszy gryczanej i tartych buraczków na ciepło. I do tego czerwone wino.
Moje ulubione jesienne jedzenie.