Zlot żaglowców w Gdyni i grog admiralski:)
>
Mir z Rosji
Ależ intensywny tydzień za nami! Tydzień pięknej, letniej pogody, zlotu żaglowców w Gdyni i plażowania!
Jako, że Krzyś te parę dni wakacji był w domu (od teraz do końca lipca znowu ma wakacje na całego), a w sierpniu będziemy coś improwizować:)
Na Skwerze Kościuszki w Gdyni oglądaliśmy kilkadziesiąt żaglowców z wielu europejskich krajów. Był niemiecki Alexander von Humboldt z zielonymi żaglami (który zasłynął reklamą pewnego piwa;)), był też holenderski granatowy Eendracht, którym każdy, kto ma trochę wolnej gotówki może popłynąć w rejs - ten żaglowiec zwiedzaliśmy. Z pomieszczeń dla załogi unosił się akurat bardzo miły obiadowy zapach ... Jednak najbardziej niezwykłym okrętem (pomimo całkiem typowego wyglądu) był brytyjski Lord Nelson, jedyny na świecie przystosowany do obsługi przez osoby niepełnosprawne. Zbudowany w latach osiemdziesiątych, pochłonął wtedy 15 mln funtów, z czego 6,5 mln dał brytyjski totalizator sportowy. Na żaglowcu są np. specjalne windy wciągające na reje wózki inwalidzkie! A osoby niewidome mogą sterować dzięki kompasowi akustycznemu.
Spacerując wśród żaglowców zbieraliśmy pieczątki (i tatuaże!) z ich sylwetkami, zamienialiśmy słówko z załogą, obserwowaliśmy ludzi z wielu krajów. Z każdej strony inny język! Niech antyglobaliści mówią co chcą, ale ja uwielbiam poznawać obcokrajowców. To mnie podnosi na duchu:)
To nic, że był niesamowity tłok i paraliż komunikacyjny, to nic, że upał sprawiał, że ręce się lepiły, i tak było pięknie! Tyle żaglowców w jednym miejscu, to niesamowity widok. Trzy dni z rzędu wracaliśmy w to samo miejsce i nie mieliśmy dość. Nasyciliśmy się widokiem aż do następnego zlotu żaglowców za kilka lat.
A poniżej kilka zdjęć z imprezy:)
Honorowy gospodarz imprezy, obchodzący w tym roku 100-lecie Dar Pomorza
Georg Stage z Danii
Lord Nelson z Wielkiej Brytanii
Mir z Rosji
Alexander von Humboldt z Niemiec
Eendracht z Holandii
wejście na mostek na Eendracht'cie
Roald Amundsen z Niemiec, Morgenster z Holandii i Tre Kronor af Stockholm ze Szwecji
Pogoria z Polski
Poniższą część posta napisałam z pomocą Bartka, który jest pasjonatem żeglarstwa, sam również żeglował do niedawna, choć z braku czasu niestety nie daje rady teraz. Ale, może kiedyś...
Chciałam połączyć notkę ze zlotu z gotowaniem. Ale jak tu przygotować danie, które najbardziej oddawałoby klimat dawnych żaglowców i nadawałoby się do jedzenia? Dzisiaj, gdy mamy lodówki nie wyobrażamy sobie nawet jak można było żyć na statku, który płynie przez ocean nawet kilka miesięcy... Przecież nie zaserwuję sucharów z robakami, stęchłej wody czy suszonego mięsa, które najpierw trzeba moczyć przez tydzień, żeby dawało się ugryźć....
Na szczęście jest coś, co nadaje się do poczęstowania Was. Tradycyjny napój brytyjskiej Marynarki - grog. Twórcą grogu był admirał Edward Vernon, który wprowadził go na okrętach swojej eskadry 21 sierpnia 1740 roku. Zastąpił nim wydawany dotychczas marynarzom rum. To, wydawało by się, drobne wydarzenie jakim było wymieszanie rumu z wodą okazało się doskonałym pomysłem. Po pierwsze wpłynęło pozytywnie na dyscyplinę załóg na okrętach - wcześniej nagminnym było zbieranie dziennych racji rumu (300 ml) i picie kilku racji na raz. Po drugie, aby nieco stłumić smak stęchłej wody dodawanej do rumu dodawano jeszcze soku z limonek. I ten właśnie drobiazg był tym, co spowodowało, że zwyczaj picia grogu na okrętach wszedł do tradycji Royal Navy. Otóż okazało się, że żeglarze, którzy piją grog są zdrowsi, przede wszystkim znacznie rzadziej zapadają na szkorbut, który był najczęstszą przyczyną zgonów wśród załóg. Dzisiaj wiemy, że szkorbut jest spowodowany brakiem witamin, ale wtedy nikt jeszcze o witaminach nie słyszał... A przecież sok z limonki jest bogatym źródłem witaminy C....
Co ciekawe, tradycyjne wydawanie grogu dwa razy dziennie zostało zakończone dopiero w 1970 roku...
Grog Admirała Vernona:
16 uncji soku z limonki
1 funt brązowego cukru
1 pinta ciemnego rumu
1/2 galona wody (nie musi być stęchła;)
dla nieobytych z imperialnymi jednostkami miary:
450 ml soku z limonki
450 g brązowego cukru
570 ml ciemnego rumu
2250 ml wody
Dla lepszego efektu polecam szantę, której można posłuchać na bocznym pasku. Dość ciężko było mi znaleźć jakąś przyzwoitą ;) Długie rejsy po morzach to nie tylko "nienajlepsze" jedzenie:)))
Nic dziwnego, że do Royal Navy brano ludzi w łapankach...