Zimowy rosół
Piękny, zimowy dzień. Słoneczna niedziela dawno już się nam nie zdarzyła. Aż do dzisiaj. Wyciągnęłam z szafy zapomniane na długie tygodnie adidasy i poszłam na spacer z kijkami. Ustaliłam sobie nową trasę – 6 km.
Myślami jestem juz w środku wiosny. Mniej jem, więcej się ruszam, sieję koperek na parapecie i rozsadzam fiołki do nowych doniczek. Różowe fiołki. Moje ulubione:) Tylko zupy wciąż robię zimowe. Na przykład – rosół z wiejskiej kury z dodatkiem wołowiny. Tak lubimy najbardziej. Jemy go albo z makaronem, albo bez makaronu – popijany z kubka. Część rosołu zamrażam.
A już za parę dni zapraszam na drugie danie, na obiad, w którym główne skrzypce gra mięso rosołowe. Kto zgadnie, co to będzie?:)
Rosół drobiowo – wołowy
pół wiejskiej kury
500 g szpondra
3 marchewki
2 pietruszki
pół selera
1 por
1 cebula z łupiną
2 listki laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
sól
Rosół zwykle robię dzień wcześniej. Łatwiej mi wtedy, po nocy w lodówce, zebrać nadmiar tłuszczu z powierzchni zupy.
Mięso włożyć do 6-litrowego garnka. Zalać wodą, zostawiając około 5 cm wolnego miejsca od górnej krawędzi garnka. Zagotować. Zmniejszyć moc palnika na minimalną i gotować mięso przez dwie godziny. Zupa ma jedynie mrugać. Po dwóch godzinach dołożyć umytą cebulę w łupinie (łupinę zostawiam dla koloru – widziałam to kiedyś u Nigelli), umyte lecz nie obrane marchewki i pietruszki, obrany seler i por. Dodać też przyprawy. Posolić zupę. W zależności od upodobań – ja daję na taką ilość zupy 1 łyżkę soli i ewentualnie później dosalam. Zwiększyć moc palnika, aby zupa się zagotowała i ponownie zmniejszyć. Gotować 1 godzinę. Po przestudzeniu zupę należy przecedzić.
Odstawić w chłodne miejsce. Gdy tłuszcz wyraźnie zbierze się na górze, zebrać go z powierzchni używając łyżki. Podgrzać i gotowe!