Smażone rozetki
W zeszłym tygodniu:
Leżała sobie w kuchennej szufladzie foremka do smażenia rozetek – taka mniej więcej, jak tutaj. Nie używana od wielu lat, tak wielu, że zupełnie nie pamiętam, by moja mama kiedykolwiek takie rozetki smażyła. Ona twierdzi, że owszem robiła, ale byłam tak mała, że mogę tego nie pamiętać.
Postanowiłyśmy przypomnieć sobie ich smak.
Znalazłam w Internecie przepis, zrobiłam ciasto, zanurzyłam foremkę, włożyłam w rozgrzany tłuszcz i... klapa. Ciasto przywarło do niej niemal na amen ;) Dopiero mama uświadomiła mnie, że ciasto powinno być takie jak na naleśniki – z minimalną ilością cukru lub w ogóle bez niego. Zrobiłam więc ciasto jeszcze raz, tym razem dając tylko płaską łyżeczkę cukru, a nie 2 łyżki jak poprzednio – i tym razem rozetki ładnie odchodziły od foremki :)
W smaku rozetki są całkiem fajne, chrupiące, ale według mnie faworkom nie dorównują ;) Za to łatwo się je robi. Najsmaczniejsze są oczywiście świeżo po usmażeniu, ale nawet na drugi dzień są chrupkie i smaczne.
Mama mówi, że babcia smażyła takie rozetki nie tylko w okresie karnawału, ale i latem, bo na takie ciasteczka można nakładać bitą śmietanę i różne owoce, na przykład maliny.
(o, jak mi się zachciało malin teraz...)
SMAŻONE ROZETKI
1 szklanka mąki,
1 szklanka mleka,
1 jajko,
2 krople aromatu waniliowego,
płaska łyżeczka cukru,
¼ łyżeczki soli,
olej do głębokiego smażenia,
cukier puder do posypania
Z podanych składników ubijamy trzepaczką-rózgą ciasto (powinno mieć konsystencję gęstej śmietany). Odstawiamy na pół godziny, tak jak ciasto na naleśniki.
W garnku rozgrzewamy tłuszcz. Na kilka minut przed rozpoczęciem smażenia, wkładamy foremkę do tłuszczu, aby się dobrze nagrzała (dzięki temu ciasto nie będzie do niej przywierało, albo przynajmniej nie aż tak bardzo;).
Rozgrzaną foremkę zamaczamy w cieście do ¾ wysokości (nie całą, bo inaczej ciasto się nie odczepi) i zanurzamy w gorącym tłuszczu i smażymy na jasnozłoty kolor. Czasami rozetki od razu się odczepiają i wtedy można je wyjąć np. widelcem, a czasami pozostają przyczepione do foremki i dają się zdjąć dopiero po wyjęciu. Usmażone rozetki przekładamy na półmisek wyłożony papierowymi ręcznikami, które wchłoną nadmiar tłuszczu.
Leżała sobie w kuchennej szufladzie foremka do smażenia rozetek – taka mniej więcej, jak tutaj. Nie używana od wielu lat, tak wielu, że zupełnie nie pamiętam, by moja mama kiedykolwiek takie rozetki smażyła. Ona twierdzi, że owszem robiła, ale byłam tak mała, że mogę tego nie pamiętać.
Postanowiłyśmy przypomnieć sobie ich smak.
Znalazłam w Internecie przepis, zrobiłam ciasto, zanurzyłam foremkę, włożyłam w rozgrzany tłuszcz i... klapa. Ciasto przywarło do niej niemal na amen ;) Dopiero mama uświadomiła mnie, że ciasto powinno być takie jak na naleśniki – z minimalną ilością cukru lub w ogóle bez niego. Zrobiłam więc ciasto jeszcze raz, tym razem dając tylko płaską łyżeczkę cukru, a nie 2 łyżki jak poprzednio – i tym razem rozetki ładnie odchodziły od foremki :)
W smaku rozetki są całkiem fajne, chrupiące, ale według mnie faworkom nie dorównują ;) Za to łatwo się je robi. Najsmaczniejsze są oczywiście świeżo po usmażeniu, ale nawet na drugi dzień są chrupkie i smaczne.
Mama mówi, że babcia smażyła takie rozetki nie tylko w okresie karnawału, ale i latem, bo na takie ciasteczka można nakładać bitą śmietanę i różne owoce, na przykład maliny.
(o, jak mi się zachciało malin teraz...)
SMAŻONE ROZETKI
1 szklanka mąki,
1 szklanka mleka,
1 jajko,
2 krople aromatu waniliowego,
płaska łyżeczka cukru,
¼ łyżeczki soli,
olej do głębokiego smażenia,
cukier puder do posypania
Z podanych składników ubijamy trzepaczką-rózgą ciasto (powinno mieć konsystencję gęstej śmietany). Odstawiamy na pół godziny, tak jak ciasto na naleśniki.
W garnku rozgrzewamy tłuszcz. Na kilka minut przed rozpoczęciem smażenia, wkładamy foremkę do tłuszczu, aby się dobrze nagrzała (dzięki temu ciasto nie będzie do niej przywierało, albo przynajmniej nie aż tak bardzo;).
Rozgrzaną foremkę zamaczamy w cieście do ¾ wysokości (nie całą, bo inaczej ciasto się nie odczepi) i zanurzamy w gorącym tłuszczu i smażymy na jasnozłoty kolor. Czasami rozetki od razu się odczepiają i wtedy można je wyjąć np. widelcem, a czasami pozostają przyczepione do foremki i dają się zdjąć dopiero po wyjęciu. Usmażone rozetki przekładamy na półmisek wyłożony papierowymi ręcznikami, które wchłoną nadmiar tłuszczu.