Rosół z dziczyzny
Zawsze mi się wydawało, że rosół z dziczyzny to nie jest smakowita rzecz. Jednakowoż jak spróbowałam, to zdanie zmieniłam. I równie jednakowoż od razu mówię, że jak się nie nastawimy, że rosół z dziczyzny to jednak inna sprawa niż kurzy, to może nie posmakować. Ta zupa bowiem ma głęboki, inny smak, jest nieco inaczej przyprawiona i dość intensywna.
I z pewnością zdrowsza od kurzego, zwłaszcza jeśli nie jest to rosół z tak zwanej kurki szczęśliwej. Omijam szerokim łukiem wywary z kości, ale z dziczyzną robię wyjątek, choć też ilość kości ograniczam.
PS. Na tym zdjęciu tego nie widać, bo mi nie wyszła rosołowa, szybka sesja, ale rosół ten ma inny odcień, jest ciemniejszy - podobny wołowemu.
Zatem przygotujmy:
ok. kilograma dziczyzny, może być z kością (dzik, jeleń etc.)*
porcję włoszczyzny z kapustą
niedużą cebulę
6 ziaren pieprzu
2-3 ziela angielskie
2 liście laurowe
1-2 ząbki czosnku
goździk
jagodę jałowca
sporą szczyptę kolendry (ziarno)
Oczyszczone mięso oraz włoszczyznę i obraną cebulę włożyć z przyprawami do garnka. Zalać zimną wodą, przykryć, postawić na kuchni i powoli doprowadzić do wrzenia. Odszumowywać. Gotować powoli przez ok. 2 godziny. Przecedzić i podawać z drobnym makaronem lub w kubeczku do popijania pierogów lub pasztecików.
*ja zużywam resztki i okrawki po robieniu szynek z dziczyzny