Pierekaczewnik
Mniej więcej rok temu moja Mama czytając chyba Zwierciadło pokazała Bartkowi artykuł o Dżenetcie Bogdanowicz, Kruszynianach, koniach i tatarskim jedzeniu. Bartek przeglądał go milion razy, ciągle dopytywał o coś kolejnego, czy są tam inne zwierzątka, a czy ta pani piecze bułeczki, czy to daleko. No i cóż owszem to dosyć daleko, bo Kruszyniany są kilka kilometrów od przejścia granicznego w Bobrownikach, więc wydawałoby się, że na końcu świata. Ale.... no właśnie, ale przecież z naszej podlaskiej działki to już połowa drogi za nami! I tak wiercąc dziurę w brzuchu mojego Taty, pojechaliśmy w lipcu do Kruszynian. Zwiedziliśmy meczet, jurtę tatarską i zjedliśmy różności z kuchni Dżenetty, m.in pierekaczewnik, tatarski klasyk. Ostatnio Michał wspominając wakacje, rzucił hasło.... a może by tak pierekaczewnik zrobić? I tak oto zagościł on na naszym stole.
Pierekaczewnik
Wkładamy do wysmarowanego masłem naczynia. Smarujemy wierzch reszta masła i pieczemy około 60-80 w 180 stopniach. Po około 40 minutach radze sprawdzić i ewentualnie przykryć wierzch aby się nie przypalił. Ja swoją tortownicę (22cm) ustawiłam na dodatkowej blaszce, bo masło trochę wycieka w trakcie pieczenia.
A teraz kilka zdjęć z Kruszynian, m.in meczet, jurta i pierekaczewnik.
Pierekaczewnik
- 500g mąki pszennej
- 2 jajka
- duża szczypta soli
- około 1 szklanki wody
- 600g wołowiny
- 1 duża cebula
- sól, pieprz
- 2 kostki roztopionego masła
Wkładamy do wysmarowanego masłem naczynia. Smarujemy wierzch reszta masła i pieczemy około 60-80 w 180 stopniach. Po około 40 minutach radze sprawdzić i ewentualnie przykryć wierzch aby się nie przypalił. Ja swoją tortownicę (22cm) ustawiłam na dodatkowej blaszce, bo masło trochę wycieka w trakcie pieczenia.
A teraz kilka zdjęć z Kruszynian, m.in meczet, jurta i pierekaczewnik.