Orzechówka korzenna
To jest już drugi przepis na orzechówkę, który wypróbowuję. Pierwszy znajdziecie tutaj. Orzechówka nie jest alkoholem, którym można się delektować - przynajmniej dla mnie - ale dobrze jest mieć butelkę w barku i wypijać kieliszeczek po obfitym obiedzie, lub w czasie kłopotów żołądkowych. Bardzo pomaga!
Z mojego drzewa większość orzechów już opadła, i mam wrażenie, że większość niestety będzie w środku spleśniała, ponieważ jest zimno i wilgotno, ale ponieważ mam jeszcze spory zapas z poprzedniego roku, to jakoś się nie martwię :)
A oto przepis na nalewkę:
Składniki:
0,5 l spirytusu
10 niedojrzałych orzechów włoskich
2 laski cynamonu
kilka goździków
1 laska wanilii
3 łyżki cukru
Orzechy zerwij na przełomie czerwca i lipca, kiedy jeszcze nie wytworzyła się twarda skorupka. Posiekaj je na małe kawałki, dodaj przyprawy i zalej spirytusem. Zakręć szczelnie pojemnik i postaw na 6 tygodni w ciemnym, chłodnym miejscu. Po tym czasie zlej alkohol do butelki, a orzechy zasyp cukrem. Ponownie zostaw słoik w ciemnym miejscu, tym razem na 3-4 tygodnie, czasami potrząsając nim, aby cukier był dobrze rozprowadzony (jeżeli nie będzie chciał się rozpuszczać, można dodać trochę przegotowanej wody). Następnie odciśnij orzechy przez gazę, tak, aby odzyskać jak najwięcej płynu. Połącz go z alkoholem w butelce, następnie rozcieńcz do pożądanej mocy i ponownie odstaw w ciemne miejsce. Orzechówka rzeczywiście zyskuje z czasem, najlepsza jest po roku, ale już na Boże Narodzenie można zrobić próbę :)