Moje pierwsze pączki ;)
Smażyłyśmy je z mamą dziś rano. Wczoraj przeglądnęłam mnóstwo przepisów na pączki, ale w końcu zdecydowałyśmy się połączyć przepis Ewy Wachowicz z tym zapisanym w starym zeszycie mamy.
Pączki wyszły pyszne. Może trochę za małe, bo wykrawałyśmy je zwykłą szklanką, a trzeba było jednak trochę szerszą. Nie wszystkie wyglądały pięknie, bo nie mam jeszcze wprawy i niektóre wyszły dość nieforemne ale bez względu na to, wszystkie smakowały super. Są wyrośnięte i sprężyste, po ściśnięciu palcami natychmiast wracają do poprzedniego kształtu, nie nasiąkły tłuszczem... czego więcej chcieć? ;)
PĄCZKI
1 kg mąki,
100g świeżych drożdży,
100g cukru,
ok. 500ml letniego mleka,
10 żółtek,
cukier wanilinowy,
skórka i sok z 1 cytryny,
szczypta soli,
6 łyżek stopionego masła,
1 mały kieliszek spirytusu,
olej do smażenia (ok. 1,5 l),
marmolada różana lub inna konfitura do nadziewania.
Drożdże wymieszać z łyżką cukru, gdy się rozpuszczą dodać 2 łyżki mąki i trochę mleka, tak żeby zaczyn miał konsystencję śmietany. Przykryć naczynie ściereczką i zostawić na 20 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie żółtka ubić na parze z resztą cukru i cukrem wanilinowym na jasną, puszystą masę.
Mąkę przesiać do miski, dodać szczyptę soli, wyrośnięty zaczyn, żółtka z cukrem, sok i skórkę z cytryny, spirytus i resztę mleka. Wymieszać, a następnie wyrabiać ciasto. Gdy przestanie kleić się do rąk, wlać masło i jeszcze chwilę wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. W razie potrzeby dodać więcej mąki lub mleka. Miskę z wyrobionym ciastem przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny w ciepłym miejscu.
Stolnicę podsypać lekko mąką i wyłożyć na nią ciasto. Natłuszczonymi dłońmi delikatnie rozpłaszczyć ciasto na grubość ok. 1,5 cm i szeroką szklanką wykrawać kółka (żeby łatwo wychodziły i nie kleiły się do szklanki, jej brzegi można natłuścić olejem). Formować z nich w dłoniach kulki, układać na lekko natłuszczonym pergaminie w odstępach, przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny, żeby podrosły. Resztki ciasta zagnieść i postąpić tak samo aż do zużycia całego ciasta.
W tym czasie rozgrzać w garnku olej. Na początek warto wrzucić niewielką porcję ciasta – powinno od razu wypłynąć na powierzchnię, smażyć się, ale nie przypalić. Temperatura oleju powinna wynosić ok. 175 stopni, jeśli ktoś nie ma termometru, musi smażyć je na wyczucie, jak my ;)
Pączki kłaść ostrożnie na olej, po kilka sztuk. Smażyć z obu stron na jasnobrązowy kolor. Gotowe wyjmować łyżką cedzakową na papierowe ręczniki, które wchłoną nadmiar tłuszczu.
Jeszcze ciepłe pączki nadziewać marmoladą za pomocą szprycy z długą końcówką.
Na koniec pączki można posypać cukrem pudrem lub polukrować i ozdobić kandyzowaną skórką pomarańczową.
Inna metoda: pączki można też nadziewać przed smażeniem, rozpłaszczając je, nakładając nadzienie, składając i formując z nich kulkę. Ja nie próbowałam, bojąc się, że jak coś niedokładnie skleję, to podczas smażenia dżem wypłynie i cały olej mi się zapaskudzi (a znając moje szczęście, jest to prawdopodobne) ;)
Z tej ilości składników wyszło nam ok. 50 mniejszych pączków. Normalnej wielkości wyszłoby ok. 40 :)
Pączki wyszły pyszne. Może trochę za małe, bo wykrawałyśmy je zwykłą szklanką, a trzeba było jednak trochę szerszą. Nie wszystkie wyglądały pięknie, bo nie mam jeszcze wprawy i niektóre wyszły dość nieforemne ale bez względu na to, wszystkie smakowały super. Są wyrośnięte i sprężyste, po ściśnięciu palcami natychmiast wracają do poprzedniego kształtu, nie nasiąkły tłuszczem... czego więcej chcieć? ;)
PĄCZKI
1 kg mąki,
100g świeżych drożdży,
100g cukru,
ok. 500ml letniego mleka,
10 żółtek,
cukier wanilinowy,
skórka i sok z 1 cytryny,
szczypta soli,
6 łyżek stopionego masła,
1 mały kieliszek spirytusu,
olej do smażenia (ok. 1,5 l),
marmolada różana lub inna konfitura do nadziewania.
Drożdże wymieszać z łyżką cukru, gdy się rozpuszczą dodać 2 łyżki mąki i trochę mleka, tak żeby zaczyn miał konsystencję śmietany. Przykryć naczynie ściereczką i zostawić na 20 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie żółtka ubić na parze z resztą cukru i cukrem wanilinowym na jasną, puszystą masę.
Mąkę przesiać do miski, dodać szczyptę soli, wyrośnięty zaczyn, żółtka z cukrem, sok i skórkę z cytryny, spirytus i resztę mleka. Wymieszać, a następnie wyrabiać ciasto. Gdy przestanie kleić się do rąk, wlać masło i jeszcze chwilę wyrabiać, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. W razie potrzeby dodać więcej mąki lub mleka. Miskę z wyrobionym ciastem przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny w ciepłym miejscu.
Stolnicę podsypać lekko mąką i wyłożyć na nią ciasto. Natłuszczonymi dłońmi delikatnie rozpłaszczyć ciasto na grubość ok. 1,5 cm i szeroką szklanką wykrawać kółka (żeby łatwo wychodziły i nie kleiły się do szklanki, jej brzegi można natłuścić olejem). Formować z nich w dłoniach kulki, układać na lekko natłuszczonym pergaminie w odstępach, przykryć ściereczką i zostawić na pół godziny, żeby podrosły. Resztki ciasta zagnieść i postąpić tak samo aż do zużycia całego ciasta.
W tym czasie rozgrzać w garnku olej. Na początek warto wrzucić niewielką porcję ciasta – powinno od razu wypłynąć na powierzchnię, smażyć się, ale nie przypalić. Temperatura oleju powinna wynosić ok. 175 stopni, jeśli ktoś nie ma termometru, musi smażyć je na wyczucie, jak my ;)
Pączki kłaść ostrożnie na olej, po kilka sztuk. Smażyć z obu stron na jasnobrązowy kolor. Gotowe wyjmować łyżką cedzakową na papierowe ręczniki, które wchłoną nadmiar tłuszczu.
Jeszcze ciepłe pączki nadziewać marmoladą za pomocą szprycy z długą końcówką.
Na koniec pączki można posypać cukrem pudrem lub polukrować i ozdobić kandyzowaną skórką pomarańczową.
Inna metoda: pączki można też nadziewać przed smażeniem, rozpłaszczając je, nakładając nadzienie, składając i formując z nich kulkę. Ja nie próbowałam, bojąc się, że jak coś niedokładnie skleję, to podczas smażenia dżem wypłynie i cały olej mi się zapaskudzi (a znając moje szczęście, jest to prawdopodobne) ;)
Z tej ilości składników wyszło nam ok. 50 mniejszych pączków. Normalnej wielkości wyszłoby ok. 40 :)